Naszła ćmę słabości chwila .
- Chcę za męża mieć motyla .
- Ja mam skrzydła , on ma skrzydła .
- Motyl wpadnie w moje sidła .
- I chcą nie chcąc się obejrzy
- Tylko księżyc niechaj wejrzy.
- Znajdę zaraz dłuższą chwilę
- Rozglądnę się za motylem .
Srebrny księżyc wszedł na niebie ,
Świecą gwiazdki obok siebie ,
Ćma już wyszła z zakamarka .
- Dziś z nas będzie piękna parka !
Rozejrzała się dokoła ,
Ciemna ciemność ,czarna smoła .
Żaden motyl tu nie lata .
Ćma tak myśli : Mamy pata !
- Pójdę sobie spać nad ranem,
- A wieczorem , znowu wstanę .
- Żyć mi samej jest do kitu ,
- Będę szukać , aż do świtu .
Od wieczora aż po ranek ,
Nie ma żadnych niespodzianek .
I co wieczór , aż do rana ,
Ćma jest ciągle niewyspana .
Ćma zachodzi sama w głowę :
- Będę pary tej połowę .
- A mój motyl bardzo śliczny ,
- Też sam będzie połowiczny .
I tak para , nam tak znana ,
W dwie połówki rozerwana .
Motyl dzienny a ćma nocna .
Intercyza - prawomocna .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz