MROCZNA DRZEMKA
Drzemie Zając na kanapie
Drzemie mocno bo aż chrapie
Aż tak mocno ,mokry prawie
Sen ma ,jakby był na trawie
Leży sobie pośród drzewek
Lecz nie leśnych a marchewek
Tak czerwonych blado krwistych
Jakże smukłych i soczystych
Wreszcie najem się do syta
Sam się Zając siebie pyta
Już chce ugryźć zęby wbija
Przed oczyma widzi kija
Coś oszalał przestań boli
Tu nikt tobie nie pozwoli
Żebyś kąsał mnie bezkarnie
Skończysz Zając za to marnie
Popełniłeś straszne czyny
Władzę mają tu rośliny
Chwilę potem sąd wysoki
Orzekł ciężkie dwa wyroki
Pierwszy wyrok ,życie całe
Będziesz mieszkał tu na stałe
I podlewał nas obficie
Zbrzydnie tobie lekkie życie
Drugi wyrok ,wszystkie chwasty
Zjadał będziesz bez omasty
Jeszcze co dzień od niedzieli
Się porządnie las ten pieli
Taką karę mu orzekli
Tu się Zając cały piekli
Wymyśliły sobie modę
Ja mam nosić dla nich wodę
Mnie obarczać taką karą
Niech wynajmą Kozę Starą
Ona lubi te chaberdzie
I wyskubie wszystkie wszędzie
Serce drży mu jak osika
Jak to Zając ,szybko znika
Pędzi na łeb i na szyję
Gdzieś na pewno się ukryje
Lecz marchewek las szeroki
Czarne chmury i obłoki
Mu nad głową się zebrały
W kropce Zając jest już cały
Nie ma gdzie się schować biedny
Czemu świat jest taki wredny
Czemu zawsze jest pod górę
Czemu zmyślasz taką bzdurę
Tu usłyszał głos z daleka
Od problemów kto ucieka
Weź się Zając do roboty
Skończą wszystkie się kłopoty
Wiele mu się jeszcze śniło
Czy cokolwiek to zmieniło
Sen podobno leczy rany
Umysł czysty gdy wyspany
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz