Strony

sobota, 2 czerwca 2012


USZEWSKI KOGUT

2 czerwiec 2012

Jest wieś Uszew, blisko Brzeska.
W tej wsi mieszka od orzeska
Sprytny mały Liliputek,
Wesoły ,żwawy kogutek.

Ptaszek pięknie upierzony
Ma w kurniku aż trzy żony.
Najpiękniejsze z całej wioski
Trzy czubate młode nioski.

Jedna z czubem jest kosmata
Zakochana w nim na lata.
Druga jest zielenionóżka,
Całodobowa imć stróżka.

Trzecia kurka jarzębiata,
Ciągle także za nim lata.
I wiadomo ,co im w Dziubie,
Kogut umie i też -dłubie.

W tej radości pieśni snuły
Że ten kogut taki czuły.
Ale jemu coś się stało,
Jakby spać się mu wciąż chciało.

Pilne oko gospodarza
Na inwentarz wciąż uważa.
To nie ważne ,że jest mały.
Czemu taki osowiały?

A ... -rozumiem cię kogucie,
Zła orkiestra o złej nucie.
Czułe serce gospodarza
Do koguta tak powtarza.

Jedność myśli się tu chwali,
W jednej fali nadawali.
Obaj są koguty przecie,
Obaj z Uszwi wszyscy wiecie.

Gospodarza serce boli
Nie chciał patrzeć tej niedoli
I pojechał na bazarek,
Młodych kokosz kupił parę.

Wpuścił wszystkie do kurnika
Żeby wesprzeć kogucika.
Tak ci pomóc mogę stary
Wnet nabierzesz w siebie wiary.

Już nazajutrz wcześnie z rana
Głowa boli zatroskana .
Rolnik oczom swym nie wierzy,
Kogut padł i sztywny leży.

O inwentarz ciągła dbałość.
W sercu ma swym wielką żałość,
Patrzy rzewnie na koguta
Jakby sam mu wyciął z buta.

Chce ratować jeszcze ptaka,
A tu cicha piosnka taka:
Mało kokosz w inwentarzu,
Stój ,nie podchodź gospodarzu.

Sił witalnych mam ja krocie.
Siedzi sroka na tym płocie,
Nie płosz mi ty tę dzierlatkę,
Jakem kogut- na dokładkę.

Rozeszły się w mig pogłoski,
Wszystkie panny z całej Polski
Co tam- cała Europa!
Tylko z Uszwi chcą mieć chłopa!



GNIADY

11 maja 2010


Poszli w pole chłop i Gniady
Orać rolę pod rozsady.
Ziemia twarda ,pług nie ostry,
Trawa sucha i porosty.
Sam za pługiem tylko Gniady,
Ziemi orać nie da rady.
-Czy ja batem muszę wołać?
-Rusz się Gniady ,trza nam orać!
Koń naprężył się ze strachu,
Pękła uprząż :rachu ciachu!
Gniady zerwał się w pogoni,
Jak najdalej chłopa stroni.
Poczuł konik zew wolności.
Wreszcie w pełnej jest radości,
Pędzi z wiatrem ,furczy grzywa,
Stado świerszczy mu przygrywa.
Wnetki chłop się już po łapał,
Jest za wolny ,żeby złapał
Konia ,Woła po imieniu
Drżącym głosem na ramieniu.
-Dokąd pędzisz koniu Gniady?
-Na przód pędzę ,dla zasady!
-Pędzę w pola ,pędzę w lasy,
-Potrzebuję dużo kasy.
-Na co kasa ,po co tobie?
-Ja na ciebie przecież robię!
-Tu nie chodzi o źdźbło trawy,
-Ja chcę zaznać po czuć sławy!
-Na Służewcu chciałbym gonić,
-A od pługa z dala stronic.
-Chcę zaszczytów też dostąpić.
-Czy śmiesz chłopie we mnie wątpić?
-Ja nie wątpię w ciebie Gniady.
-Sam zaorać nie dam rady.
-Tylko praca tylko rola,
-A wolności gdzie swawola?
-Chłopie głupi gdzie marzenia?
-Twoje życie się nie zmienia.
Chłop aż struchlał z tej rozmowy,
Z koniem gadać ? Nie ma mowy!
Dalej woła ,goni konia.
Zmienić chłopa jest ironia!

czwartek, 31 maja 2012


CZARNOGÓRA

10 grudnia 2010

W dalekim kraju jest Czarnogóra.
Nad Czarnogórą olbrzymia chmura.
Aż tak olbrzymia i aż tak czarna
Wizja mieszkańców staje się marna.

Nagle z tej chmury wielka ulewa,
Deszczy strumienie zalały drzewa,
Zalały domy ,wszystkie ulice,
Każdy ucieka w wielkiej panice.

Woda się wdziera. Ach co to będzie?
Niema już miasta .Jezioro  wszędzie!
Pływają statki ,pływają łodzie,
Ratują wszystkich w tej wielkiej wodzie.

Najpierw mieszkańców ,potem zwierzęta.
Słowem tragedia tak nie pojęta.
Ewakuacja na wielką skalę.
To się nie mieści w mej głowie wcale.

Szczęście w nieszczęściu -uratowani!
Sercem i duchem jesteśmy z wami!
Lecz kto to?  Co to ? Kto się tam wierci?
Kto został w wodzie? Kto szuka śmierci?

I widać cielsko ogromnie duże,
Tapla i pływa w nieszczęsnej Górze .
Potwór z kosmosu ? A może orka?
Trudno rozpoznać w wodzie potworka.

Policja w strachu ,zbledli strażacy,
Trzęsą porami wszyscy junacy.
Morze jest blisko ,stąd ta poczwara?
Może z jaskini wyszła ta mara?

Woda skaliste otwarła bramy?
Stąd groźny pływa potwór nie znany.
Już telewizja z całego świata
Kręci migawki tego pirata.

Każdy docieka ,tak ważna sprawa.
Co dalej będzie ? Wzrasta obawa.
Potwór się cieszy, tapla się w wodzie,
Koniec niewoli ,jest na swobodzie!

Wreszcie żelazne otwarte kraty.
Wolność ,swawola bezkresne ,światy.
Pełno w Zoo wody było do koła,
Hipcio na pomoc wcale nie wołał,

Czmychnął wraz z falą, ulicą płynie.
A ludzie wszędzie -to wielkie świnie!
Gdyby nie powódź ,tragedii skutki,
Hipcio by dalej przeżywał smutki.

Ciężkie jest życie w świecie niewoli
I nie dotyczy ,gdy nas nie boli.
Wszyscy współczują jak jest tragedia
A tuż pod nosem -tragikomedia!

wtorek, 29 maja 2012


PAWIAN

28 maja 2012

Postać ta na świecie znana.
Każdy przecież zna pawiana.
Afrykańska to małpa
Lubi z ludzi robić głupa.

Jest rodzina a w niej tata,
Przed nim każdy w strachu zmiata
Ale tylko kiedy zły,
Pokazuje wtedy kły.

Jest i mama opiekunka
Pawianiątek ,ich piastunka.
Latorośle tak nieznośne
Dość ,że broją ,jeszcze głośne.

Jak się wczepi na barana,
Jego mama tak kochana
Musi nosić cały dzień,
Mały pawian taki leń.

Gdy ma humor czasem tata
Też po drzewach z małym lata
Jak u ludzi ,zamiast wózka,
Na barana jest przewózka.

Są problemy tez rodzinne
Może jednak trochę inne
No ,małpie troszkę takie,
Kto pchłę w sierści szybko złapie.

Iska mama ,tata iska
Mały piska i tez iska.
rytuały takie mają,
Ciągle wszyscy się iskają.

Nic nie robią ,głównie jedzą
I na drzewach sobie siedzą.
Potem wszyscy po wieczerzy,
Jak należy każdy leży .

Nic nie ruszy ich w tym buszu,
Brak im wtedy animuszu.
Lecz gdy lampart blisko stoi
Każdy się okropnie boi.

Słychać piski ,słychać wrzaski
I gałęzi słychać trzaski.
Już nie leżą bez obciachu.
Gdzie popadnie wieją w strachu.

Jak uciekną gdzieś daleko
Mały pije mamy mleko,
Futro zaś poprawia tata
Znów im wszystko w koło lata.

Takie  życie jest pawiana ,
Małpa wszystkim w świecie znana.
Nie oglądaj jej w ZOO z bliska
Bo się strasznie pawian ciska!


poniedziałek, 28 maja 2012


Kangurek

28 maja 2012

Skacze kangur sobie drogą,
Inni skakać tak nie mogą,
Bo nikt niema takich nóg,
Jak kangurzy ród do dróg.

I nie męczy się on wcale,
Kilometry ma za cale,
Europę w skokach przebył,
Niema miasta ,w którym nie był.

Choć jest młody i ubogi
Mu nie straszne żadne drogi.
Sam ten przebył drogi szmat.
Jest to kangur -obieżyświat.

I rowerem i skuterem
Ścigali się z Globtroterem.
Lecz kangurek w jedną chwilę
Zostawiał ich wszystkich w tyle.

Wszyscy chętni do wygody
Ze zmęczenia szli na lody.
A kangurek jak na stażu
Wciąż przyspieszał na wirażu.

Dla lepszego w drodze wsparcia
Wszystko w torbie miał do żarcia.
Torba wisi mu na brzuchu
Uszy długie -pięć ze słuchu.

Wszystko zgrane jest tak razem,
Że się chełpił swym pokazem.
Zobaczył go pan naczelnik:
-To nie diabeł , ale piernik!

Na okienku wisi plakat.
Jest na poczcie wolny wakat.
-Znasz już całą Europę
-Ja ma listów całą kopę.

-Może więcej ,dwa tysiące
-I zagrodę mam na łące.
-Sam tych listów nie roznoszę,
-Będziesz u mnie listonoszem.

-A po pracy na mej łące
-Możesz skakać jak zające.
-Dam ci jadło ,opierunek
-Za ten trudny twój frasunek.

W Małopolsce jest Skawina.
Lotem przeszła ta nowina
Wszędobylskim -głośnym głosem:
Kangur u nas listonoszem.

Wszędzie słychać o Skawinie,
Że Skawina z niego słynie
I nie żadna to jest bzdura,
Mają w mieście tym kangura.

Nosi listy tu i tam.
Polecony przyniósł nam.
Dał awizo ,podpisałem
Oczywiście ,pogłaskałem.

BORSUK

28 maja 2012

Szary borsuk ,rodem z lasu,
Nigdy niema na nic czasu
A do wszystkich , ciągłe żale,
Że nie wiedzie mu się wcale.

Jest to sprawa nie pojęta.
Dziwią wszystkie się zwierzęta:
Że ten borsuk niezaradny,
Że ten borsuk tak bezradny.

Biedny prycha ,fuka ,zrzędzi,
Że nie może najść żołędzi.
Ciężko przełknąć gorzką ślinę.
Poszedł borsuk w borowinę.

-Zaraz znajdę tu jagody
-Coś na zęba ,dla osłody.
-Niczym przecież się nie brzydzę,
-Żadnym jadłem też nie szydzę.

Mimo starań i wysiłku
W borowinie brak posiłku.
 -Może znajdę gdzieś tu rydze?
-Jakoś rydzów też nie widzę.

Szlakiem zdąża niczym mara.
Borsuk szary ,jak noc szara.
W coraz gorszym jest humorze.
Przecież nocą ciemno w borze.

Z braku słońca blade lica.
W żałość popadł do księżyca.
Oparł grzbiet swój o konara ,
Że aż trzeszczy kora stara.

Jak to jaźwiec ,rozdarł pyska:
-Ma życiowa klęska bliska!
Zbyt zmęczony i zaspany,
Ledwo powlókł się do jamy.

Jest na wszystko obrażony,
Zapadł więc w sen zasłużony.
Słońce wzeszło już wysoko,
On w swej jamie śpi głęboko.

Obudził się znów z wieczora
Lecz na grzyby nie ta pora.
I schowały się jagody,
W liściach też z dębiny płody.

Znowu koniec z końcem wiąże,
Lecz nie związał. W nocy ? Skądże?
Nikt nie zwiąże z końcem końca
Gdy nie widzi ciągle słońca.