Lata mucha koło ucha
I nikogo się nie słucha .
Burczy , brzęczy natarczywie ,
Złych humorów jest w porywie .
Ręka ciągle ją przegania
Unicestwić chcąc wciąż drania
Lecz ta mucha , nazbyt sprytna ,
Jakimś cudem , nie uchwytna .
A najgorzej , o poranku ,
Atakuje bez ustanku !
Wciąż cię żądli , bez pardonu ,
Bąble swędzą , brak kordonu .
Kres już , dosyt pasożyta !
W moment ręka muchę chwyta .
W środku dłoni teraz brzęki ,
Musze , ty zadajesz męki !
Niech poczuje ta poczwara
Jaka ją dosięga kara !
Nagle ścisk , jak szczęk imadła .
Rozgnieciona mucha , padła !
Maź cię mierzi wstrętna w dłoni
Ręce umyć wreszcie skłoni .
Myślał by kto - oczywiste !?
Gacie pod ręką ! Zaiste !