Strony

czwartek, 15 grudnia 2011

URWISY I ŻABY
24 maja 2010

URWISY I ŻABY

Mały Stasiu ,urwis wielki
Wybrał się sam po cukierki.
Ze dwie dyszki ma w kieszeni
Zaraz w sklepie je zamieni.

Tak umyślał sobie w głowie
Lecz po drodze ,słyszy w rowie,
Coś się pluska .Kumpel z klasy
Głośne robi w nim hałasy.

Brodzi w wodzie po kolana,
Łapie żaby już od rana.
Nagania je do słoika,
Ciężko mu jest , każda dzika.

Nie przeraża to bobasa,
Utaplany jest do pasa.
Trzyma Marek słoik w dłoni
I zawzięcie żaby goni.

Jedną miał w słoiku prawie,
Ale bokiem czmychła  w trawie,
Drugą w ręce ,już ją ściska
Też uciekła ,taka śliska.

Przygląda się z góry Stachu.
Obeznany jest w tym fachu .
-Dawaj słoik z tamtej strony
Podpowiada zawiedzony

I podwija swe rękawy,
Taki z niego kumpel klawy.
Wskoczył szybko bez rozkazu
Sam chce złapać sześć od razu.

Wyrwał słoik już zastawia
-Ale cwana !-Wejść odmawia
-Nagoń je tu ,zastaw !-Nogą !
-Nie tak !-Tutaj !-Uciec mogą !

Bitwa w błocie nie na żarty,
Jeden drugi tak uparty.
Wystraszone skaczą żaby,
Między nimi dwa te draby.

-Pomysł taki jest chłopaki
-Trzeba koszyk byle jaki
-A najlepiej wiklinowy
-Kupił właśnie tata nowy .

Odezwał się Jasiu z brzegu
Był w pobliżu ,przyszedł w biegu,
W majtkach tylko ,cały goły.
-Skoczę szybko do stodoły.

Nie minęło dwie minuty
Ledwo zdążył ściągnąć buty
Zjazd na pupie z wielkim krzykiem,
Tak się spieszył Jaś z koszykiem.

Nie potrzeba większej frajdy,
Śmieją kumple się z ciamajdy.
Depczą chlapią z jednej strony
Z drugiej rów już zagrodzony.

Przystawili wiklinowy
Taty Jaśka koszyk nowy.
Wreszcie są w niewoli żaby,
Cieszą się ogromnie szkraby.

W tym zapale poświęceniu
Zapomnieli o jedzeniu,
Zapomnieli o obiedzie
Ach te żaby .Wszystkie w biedzie.

-Fajny jest dziś dzień wakacji
I nie koniec smyków akcji
Marek ,pierwszy był do grzechu,
Za brzuch złapał się ze śmiechu.

Przyszedł właśnie mu do głowy
Pomysł na te żaby nowy.
Wielkie ma fantazji wodze.
-Sklep spożywczy jest po drodze.

-To się właśnie dobrze składa.
Stach radośnie odpowiada.
W pędzie kosz we trzech tachają
I z pięćdziesiąt żab w nim mają .

Pani w sklepie przerażona.
Trójka brzdąców ubłocona
Stoją razem na wprost lady.
-Chcemy kupić czekolady.

Wyjął Stach z kieszeni kasę
Mokrych drobnych całą masę.
-Będzie tutaj ze dwie dychy,
I wybuchły  głośne chichy .

Ze stoickim Jaś spokojem
Był w westernie dziś kowbojem,
Brew na oku nie drży wcale
I na licu kamień stale.

Kopnął koszyk lewą nogą,
Żaby z kosza wyjść już mogą.
Patrzy trójka z swą przekorą
Żabki sklepu będą zmorą.

Nie czekały wcale płazy
I wylazły te okazy.
Skaczą w górę i na boki
Takie żabie  robią skoki.

-Proszę chłopcy czekolada.
Oni chórem -marmolada,
-Dzisiaj właśnie tak się składa
-Marmolada marmolada.

-Tu nie teatr nie przedszkole
-Ja was zaraz trzech wyszkolę,
-Swędzą was te brudne dupy?
-Brać mi szybko te zakupy!

-Cyrki w domu  !-tam możecie
-A nie w sklepie  ,rozumiecie.
Tak się pani ze złościła
Była przecież taka miła.

Wtem na ladzie żabka skacze.
-Ja wam tego nie wybaczę!
-Wy hultaje małe zbóje!
-Wszystkie flaki wam wypruje!

Łap za miotłę i przed ladę,
Zobaczyła -żab -paradę.
Opadły jej ręce obie.
Żaba ją po nodze skrobie.

W wielkim szale pełnym złości;
-Ja wam porachuje kości!
Krzyczy ,piszczy ,skomli ,ryczy
Gruby ciężki babsztyl byczy.

Chłopcy widzą nie przelewki,
Babsztyl w sklepie nadto krewki.
-Przebrała się chyba miarka,
Cicho gada Stach do Marka.

-Wina Jaśka to jest cała,
-Ta łachudra koszyk pchała!
-Twoja wina !-Jaś na Marka,
-Sami sobie łapcie !- narka!

-Lepiej jak nas tu nie będzie,
Szepnął Stach i zanim w pędzie.
Marek widzi co się dzieje
Też ze sklepu szybko wieje.

Schowali się za mur gruby
Nie chcą przecież swojej zguby.
Pani żaby łapie sama
Ponoć -łapała do rana.

Pamięć długa jest o sprawie,
Ze dwa lata będzie prawie.
Omijają sklep z daleka,
Dobrze wiedzą ,co ich czeka.

Lecz tą trójkę nic nie zraża.
Choć bolesna czasem gaża
Za te głupie ich wybryki
Cóż -we krwi to mają smyki .

Są to kumple z jednej klasy.
W swych wyczynach wielkie asy.
Sławni razem w całej szkole,
Acz książkowe wielkie mole.

wtorek, 13 grudnia 2011

ŻNIWA I OLA

26 października 2011

OLA I ŻNIWA

Pewnego razu gdy szedłem w pole
Tuż blisko żyta spotkałem Olę
Tak rezolutna miło się śmiała
Jakby czekała jakby coś chciała

Zrzuciłem kosę szybko na miedzę
Swymi oczami Oleńkę śledzę
Jest zawstydzona spuściła oczka
Lecz nie zrobiła do tyłu kroczka

Podszedłem bliżej wziąłem za rękę
Drugą włożyłem jej pod sukienkę
Nic nie mówiła spokojnie stała
Dała mi buzi też tego chciała

Koszę to żyto przecież są żniwa
Ostra ma kosa nie jest leniwa
Jak to na roli wciąż tu robota
Ja rolnik młody to  jest ochota

niedziela, 11 grudnia 2011



STARA BAJKA NOWA BAJKA W ROLI GŁÓWNEJ SKRĘT I FAJKA
Czyli jak to jest na haju!
2 września 2010

Jedna bajka druga bajka
U krasnala w zębach fajka
Stoi sobie w mym ogródku
Puszcza dymek po cichutku

Palił fajkę rak ukradkiem
Miał kłopoty z własnym tatkiem
Dostał za nią tęgie smary
Chociaż krasnal taki stary

Puścić tato sam chciał dyma
Temu burdę z synem wszczynał
Bo i ojciec -myślał wolno
Potem piwo sobie golnął

Po nim przeszły wszelkie złości
Przylał przecież mu z miłości
A z miłości ,do zwyczaju
Sam jest z bajkowego kraju

Kraju fajki i tytoniu
Nie rozumiesz to gamoniu
Kto raz został nałogowcem
Zawsze skręci na manowce

To już koniec pierwszej bajki
Rzadko kto używa fajki
Jak już palić lepiej skręty
I zagłębić się w odmęty

Bajki drugiej nowej ery
I wyczyniać w niej numery
No więc czas już do ogródka
Poczęstować krasnoludka

Niech spróbuje mały trawki
Może będzie miał zajawki
Się rozumie odlot w chmury
Nawet w bajce Świat ponury

Łyknął krasnal dymów kilka
Miła się zrobiła chwilka
To jest trawka nie jak fajka
Krasnal odparł - ale bajka

Parę dymów tyle cudów
Wreszcie życie jest bez nudów
Po co śpiąca mi królewna
Zimna ,drętwa , cała z drewna

Do niczego baba taka
Choć jam krasnal to mam ptaka
Tyle lat jest na uwięzi
Aż mnie skręca aż mnie mierzi

Gdzie jest burdel tutaj stary
Czas mi ziścić me omary
Tak odezwał się z powagą
Jestem krasnal z wielką lagą

Prowadź stary do burdelu
Pozwól doznać personelu
Jest jak w bajce wszystko mogę
Jeszcze skręta daj na drogę

Parę dymów tak owocnych
Przysporzy mi czynów mocnych
Nie zawiodę personelu
Przecież idę w jednym celu

To ci krasnal dam marychę
Będziesz krasnal teraz w dychę
Moce twoje przerobowe
Uszczęśliwią nawet krowę

Wnet zapomni o swym byku
Będziesz wielki skurczybyku
Gieroj mocny nad gieroje
Daje na to słowo moje

Ale jeden jest warunek
Czy masz kasę na ten trunek
Co to kasa ++++ Mele pecie
Wy krasnale co nie wiecie

Forsa szmalec no pieniądze
Bez niej krasnal na bok rządze
Jak to ,u was też się płaci
Nawet Krasnal się nie szmaci

Wolę stać już w tym ogródku
Pogrążony dalej w smutku
Pykać znowu swoją fajkę
Niż mam płacić za tą bajkę

To choć wyrzuć coś na piwo
A załatwię darmo żniwo
Dobrze stary mecie pecie
Krasnal trzyma w toalecie

Tam gdzie sedes w dole w dziurze
Od odpływu w grubej rurze
Szczero złote są dukaty
Użyj synu do zapłaty

Aleś krasnal jest rozchwiany
Musisz zdrowo być naćpany
Tam gdzie gówna złoto leży
Kto ci krasnal w to uwierzy

Jeśli nie chcesz no to nie wierz
I dukatów moich nie bierz
Że się własnych gówien brzydzisz
Sam ze siebie synu szydzisz

Co ty krasnal bredzisz bratku
Chcesz mnie zmusić do upadku
Do upadku mej godności
Skąd tak wiele masz podłości

Powiem tobie na ostatku
Dawno jesteś sam w upadku
Już mnie gadka z tobą sierdzi
Żaden grosz synu nie śmierdzi

Tam gdzie złoto tam i gówno
Razem w parze chodzą równo
Kto wyciągnie wnioski z tego
Zawsze złoto będzie jego

Skarby złote czy gówniane
Tajemnicą są owiane
Każdy krasnal skarb swój chowa
Jest w legendzie o tym mowa

Kto używa dobrej trawki
Na ten temat ma zajawki
Puszcza wodze swej fantazji
Z dymkiem przy każdej okazji