O MIŁOŚCI
20
października 2011
O
MIŁOŚCI !
Czyli
bajdurzenie o motorze motywacji w życiu
Wznioślejszych
O Miłości ! -słów nie ma w miłości!
O
Miłości ! -w smutkach jest ,w grzechu jest i w radości.
Uczucie
z głębin serca nieskończonej miary,
Tak
jak Jezus Łazarza ,wskrzesza wszelkie wiary.
Potrafi
wzlecieć nad skłon uczuciowy matki.
Dmucha
delikatny dech w kruchych żagle statki.
Można
by rzec ,kiedy sztorm bezbronną łupinę
Chciałby
ją unicestwić ,podsyca drwinę
Rozgłaszając
szeptami pieśni szanty wzniosłe,
Nad
bezmiar oceanów w kipieli radosne.
Tuli
owada w pąku ,rozdziela od rosy
Jak
przez szkło ,gdy motylek pyszny ,w duchu bosy
Nagle
rozpostarł skrzydła ,targa swe wyrzuty
W
strachu zmoknięcia skrzydeł ,żali swoje smuty.
Podpowiada
śląc promyk kojący obawy,
Że
promyk świeci w świecie ,wysuszy mu trawy.
Miłości
,ach Ty Miłości !
Z
uwielbienia aż do złości.
Nigdy
Ty nie masz nicości !
Poczym
z złości do radości .
Jesteś
istota iskry ,która strzela z ognia
Tli
się podtrzymując żar ,ożywa pochodnia
Nieśmiało
przeganiając zaułki ciemności,
Pajęczyny
ogania ,wybiela dla gości.
Wprowadza
niepokojem blask dreszczu z ekstazą
Jakby
wciągane siłą ,kolejnych fal ,fazą.
Takie
dręczycielki co to niby szydzą
Jednak
niby tak nie jest niby tak się wstydzą,
Małe
szały wnętrzności ożywiają lęki,
Świeżości
narodziny wykrzyczane z męki,
Wtem
tak naraz bul szczodry obfity a wiotki
Tę
pustynię gorzkości zamienia w czas słodki.
Ty
jak wena nas wodzisz ,tak jak u artysty.
Raz
mętny obraz brzydki to znowu przejrzysty.
Z
Twych źródeł przejrzystości z czystym spojrzeniem
Niezmąconym
nic ducha jakże wdzięcznym brzmieniem.
Lub
kompozycja fiołków ,eliksirów ponęty,
Zamieniasz
się w ten perfum zdolny do zachęty.
Ulotną
chwili myślą a zarazem wieczną
Tak
jakby niepojętych mar natury ,sprzeczną.
Siły
chwil życia zmieniasz czerpiąc je z wszechświata,
Niczym
piorun gdzieś chmurę błyskiem z ziemią swata.
Nie
jest ważne czy mżysto ,jak zmoknięta skóra.
Ty
Miłości ,Tyś sama w sobie -Tyś natura,
Zwykłych
hormonów ludzkich a z nich wyobraźni,
Uniesienia
rozkoszy ,płaczu prawie z kaźni.
Bądź
koleżanką ,lubą , da Bóg przyjaciele.
Zostań
ty ze mną ,zostań Miłości w mym ciele.
Zostańże
o w mej głowie nic więcej nie proszę,
Chociaż
nieraz te gorzkie ,twe kwasy ja znoszę.
Miłości
-Ty jak strzyga nad nurtem potoku
Ulotna
niewidzialna w czaru swym uroku,
Ponętna
Ty i ckliwa zarazem zdradliwa
Łatwowierna
,beztroska jakże znowu chciwa.
Niby
słońce poranku co pobudza wrzosy,
A
potem jak ta burza ,co grzmi na trzy głosy,
Wracasz
tu litościwa ,karmiąca mnie z dłoni,
Znów
w chwili niedostępna ,skryta w głębi - stroni.
Ciężki
walec na drodze ,ubijasz i tłoczysz,
Nie
omijasz zakrętów ,czasem krwią pobroczysz.
Lecz
to nic ,nie jest znowu żeby straszne ,aż tak
Straszne
i okrutne jest na pewno Ciebie brak.
Szlachetność
jaka z ciebie dopiero się wysłania
Ludziom
naiwnym , głupim ,niczego nie wzbrania.
Bądźże
wiecznym cokołem gromu twojej bieli
Tych ,co to cię nie znają ,żeby się zwiedzieli.
Pustki
myślenia uszły gdzieś tam do lamusa,
Wdarła
chęć życzliwości ,nawet jeśli kusa,
Nawet
obdarta ,bez szat i splamiona w czynie
Nadto
i tak zwycięży ,zabłyśnie ,nie zginie.
Tak
rozkojarzyć wielce potrafisz ,o Ty mnie,
Jest
mi lekko ,przepraszam ,lecz kończę niechybnie.
Wiedziesz
na pokuszenie ,niejednego pana
Jakby
w przebraniu damy wysyłasz szatana.
Wice
wersa w miłości ,tuż owego zgiełku
Bez
swej rozwagi uczuć ,będziemy w
piekiełku.
Tak
w codziennym ferworze głośnym walki bycia
Bez
miłości ,Ty Miłość ,Ty wiesz ,nie ma życia.
Jeśli
strofy piszą Ci ,a pisują wieszcze,
Ty
istniejesz miłości ,Ty istniejesz jeszcze!?