Strony

środa, 21 grudnia 2011

BIAŁO W KOŁO NA WESOŁO
29 listopada 2010

BIAŁO W KOŁO NA WESOŁO

Dziś  na biało zasypało ,wszystkie w mieście dróżki,
Cieszą bardzo się maluchy , ślizgać będą nóżki.
Zbychu ,Zocha ,Jędrek z nimi ,już robią ślizgawkę,
Obtoczyły śniegiem w koło ,pod domem sadzawkę.

Nocą zajrzy Biały Dziadek , zwyczaj taki stary,
Od wiek wieków Dziad ma różdżkę ,którą czyni czary.
I tym razem ich nie zawiódł ,zostawił blat szklany,
Ucieszone są dzieciaki ,ziściły się plany.

Tafla lodu skrzy do Słońca ,przyciąga swym blaskiem,
Przyszły na nią razem dzieci ,z uciechą i wrzaskiem
Każde goni jak szalone ,ślizgają na brzuchu
Jaka fajna jest zabawa ,wśród białego puchu

Zbychu łyżwy ma na nogach ,przyniósł mu Mikołaj,
Ledwo na nich biedny stoi ,ma je tuż od wczoraj.
Nie przeszkadza to Zbychowi ,choć cały obity,
Musi mężnie stawić czoło ,w śród nich są kobity.

Zocha śmiało pcha swe sanki ,potem na nie wsiada,
Tak potrafi się rozpędzić ,jakaż ona rada!
Już nie musi prosić mamy by ją popychała,
Choć tak mała jeszcze Zosia ,sama radę dała.

Jędrek dorwał kija kawał ,do hokeja kija,
Goni chłopiec z nim po lodzie a jak się z nim zwija.
Będzie z niego hokeista  jak Mariusz Czerkawski ,
Naśladuje dobrze mistrza -był pilnie ciekawski.

Zima ta królowa śniegu ,dla dzieci radości.
Lecz nie każdy ją tu lubi gdy u nas zagości.
Choć jest mroźna i doskwiera i dosyć jej mamy,
Jest potrzebna na tym Świecie ,tak dzieci kochamy!

wtorek, 20 grudnia 2011

GŁOWA MĄDROŚCI
11 maja 2010

GŁOWA MĄDROŚCI

Skąd się wzięła mądrość w głowie
Czy mi na to ktoś odpowie?

Mądrość jako sama w sobie
Jest na przykład w czymś co robię

Od wieków filozofowie
Wiele pisali o głowie

Trudno pojąc rzeki wody
Mądre wszystkie tak wywody

Mówiąc bardziej w stricte sprawie
Wszyscy mądrzy ale prawie

Więc sam wcale się nie mądrze
Nie wymyślę nic już Skądże

Z filozofią chcę być razem
Kończąc wywód piszę frazę

Mądrość nie polega na nauce
Lecz myślenia wielkiej sztuce

poniedziałek, 19 grudnia 2011

SEKSY BLOND
29 listopada 2010

JURECZEK I SEKSY BLOND


Śliczna buzia ,śliczne oczy i śliczny tyłeczek.
Dojrzał w tłumie seksi blondi ,przystojny Jureczek.
Zaiskrzyły obie gały i cieknie mu ślinka,
Musi zerwać taki owoc ,słodki jak malinka.

Ruszył za nią szybkim krokiem ,przedziera się w tłumie.
Któż odpuści takie cudo ,każdy go zrozumie .
Wzrok swój wlepił Jerzy w biodra ,nic nie widzi w koło,
Tak się kiwa przed nim z wdziękiem ,mokre aż ma czoło.

Nieświadoma blondyneczka ,przed nim dalej kroczy.
Zatrzymała by się wreszcie ,Jurek tak uroczy.
Ale ona napuszona ,jak pawik w swe piórka.
Nie ogląda się za siebie i nie widzi Jurka.

Krew zalała by to wszystko ,narzeka już Jerzy.
Właśnie znikła mu blondynka ,tuż za rogiem wieży.
Zegar bije  ,czas odlicza ,łapcie szczęście w dłonie,
Każda chwila cenna póki ,w serduszku żar płonie.
O MIŁOŚCI
20 października 2011

O MIŁOŚCI !
Czyli bajdurzenie o motorze motywacji w życiu

Wznioślejszych O Miłości ! -słów nie ma w miłości!
O Miłości ! -w smutkach jest ,w grzechu jest i w radości.
Uczucie z głębin serca nieskończonej miary,
Tak jak Jezus Łazarza ,wskrzesza wszelkie wiary.
Potrafi wzlecieć nad skłon uczuciowy matki.
Dmucha delikatny dech w kruchych żagle statki.
Można by rzec ,kiedy sztorm bezbronną łupinę
Chciałby ją unicestwić ,podsyca drwinę
Rozgłaszając szeptami pieśni szanty wzniosłe,
Nad bezmiar oceanów w kipieli radosne.
Tuli owada w pąku ,rozdziela od rosy
Jak przez szkło ,gdy motylek pyszny ,w duchu bosy
Nagle rozpostarł skrzydła ,targa swe wyrzuty
W strachu zmoknięcia skrzydeł ,żali swoje smuty.
Podpowiada śląc promyk kojący obawy,
Że promyk świeci w świecie ,wysuszy mu trawy.
Miłości ,ach Ty Miłości !
Z uwielbienia aż do złości.
Nigdy Ty nie masz nicości !
Poczym z złości do radości .
Jesteś istota iskry ,która strzela z ognia
Tli się podtrzymując żar ,ożywa pochodnia
Nieśmiało przeganiając zaułki ciemności,
Pajęczyny ogania ,wybiela dla gości.
Wprowadza niepokojem blask dreszczu z ekstazą
Jakby wciągane siłą  ,kolejnych fal ,fazą.
Takie dręczycielki co to niby szydzą
Jednak niby tak nie jest niby tak się wstydzą,
Małe szały wnętrzności ożywiają lęki,
Świeżości narodziny wykrzyczane z męki,
Wtem tak naraz bul szczodry obfity a wiotki
Tę pustynię gorzkości zamienia w czas słodki.
Ty jak wena nas wodzisz ,tak jak u artysty.
Raz mętny obraz brzydki to znowu przejrzysty.
Z Twych źródeł przejrzystości z czystym spojrzeniem
Niezmąconym nic ducha jakże wdzięcznym brzmieniem.
Lub kompozycja fiołków ,eliksirów ponęty,
Zamieniasz się w ten perfum zdolny do zachęty.
Ulotną chwili myślą a zarazem wieczną
Tak jakby niepojętych mar natury ,sprzeczną.
Siły chwil życia zmieniasz czerpiąc je z wszechświata,
Niczym piorun gdzieś chmurę błyskiem z ziemią swata.
Nie jest ważne czy mżysto ,jak zmoknięta skóra.
Ty Miłości ,Tyś sama w sobie -Tyś natura,
Zwykłych hormonów ludzkich a z nich wyobraźni,
Uniesienia rozkoszy ,płaczu prawie z kaźni.
Bądź koleżanką ,lubą , da Bóg przyjaciele.
Zostań ty ze mną ,zostań Miłości w mym ciele.
Zostańże o w mej głowie nic więcej nie proszę,
Chociaż nieraz te gorzkie ,twe kwasy ja znoszę.
Miłości -Ty jak strzyga nad nurtem potoku
Ulotna niewidzialna w czaru swym uroku,
Ponętna Ty i ckliwa zarazem zdradliwa
Łatwowierna ,beztroska jakże znowu chciwa.
Niby słońce poranku co pobudza wrzosy,
A potem jak ta burza ,co grzmi na trzy głosy,
Wracasz tu litościwa ,karmiąca mnie z dłoni,
Znów w chwili niedostępna ,skryta w głębi - stroni.
Ciężki walec na drodze ,ubijasz i tłoczysz,
Nie omijasz zakrętów ,czasem krwią pobroczysz.
Lecz to nic ,nie jest znowu żeby straszne ,aż tak
Straszne i okrutne jest na pewno Ciebie brak.
Szlachetność jaka z ciebie dopiero się wysłania
Ludziom naiwnym , głupim ,niczego nie wzbrania.
Bądźże wiecznym cokołem gromu twojej bieli
Tych  ,co to cię nie znają ,żeby się zwiedzieli.
Pustki myślenia uszły gdzieś tam do lamusa,
Wdarła chęć życzliwości ,nawet jeśli kusa,
Nawet obdarta ,bez szat i splamiona w czynie
Nadto i tak zwycięży ,zabłyśnie ,nie zginie.
Tak rozkojarzyć wielce potrafisz ,o Ty mnie,
Jest mi lekko ,przepraszam ,lecz kończę niechybnie.
Wiedziesz na pokuszenie ,niejednego pana
Jakby w przebraniu damy wysyłasz szatana.
Wice wersa w miłości ,tuż owego zgiełku
Bez swej rozwagi uczuć  ,będziemy w piekiełku.
Tak w codziennym ferworze głośnym walki bycia
Bez miłości ,Ty Miłość ,Ty wiesz ,nie ma życia.
Jeśli strofy piszą Ci ,a pisują wieszcze,
Ty istniejesz miłości ,Ty istniejesz jeszcze!?
MOTYL
29 października 2011

MOTYL

Na cóż tak w mękach motyl wychodzi z poczwary
Gdy jest mu dobrze ,ciepło ,nad bezmiar jest w wiary
Sili się sam tak kruchy w nieznane żywioły?
Smutek więzienny wyzbyć ,strząsnąć by być goły,
Starej skorupy uciec ,pozbyć oblepienia.
Przeistoczyć w owoc ,stać w światłe oślepienia ,
Poczuć tę siły iskrę nowego rodzaju.
Ślepo -nie świadom  jeszcze ,dąży tak do raju.

29 października 2011

ZBOŻE

Poukładane kłosy łanów jak bezmiar -zboże
Stoi na polu w ciszy ,nie szumi ,nie może.
Tylko szeleści cicho dojrzewając w słońcu.
Powszednim chlebem potem stanąć się na końcu.

Forma istoty życia której źdźbło pnie się w górę
By się uwolnić ,rozsiać ,tworzyć nową chmurę
Małych zalążków życia dla siebie w zamiarze.
Dostrzegł cel człowiek ,łyka to życie w nadmiarze

Nie widząc straty łona co wydaje owe
Jak złodziej wydarł , trwoniąc ,łapie później głowę.
Nie słyszał pieśni żalu w żniwnych ferworach ,żął,
Tylko to szelest kosy ,otarł pot ,chciwie wziął.

EKSTREMALNOŚCI?
12 listopada 2011

Ekstremalności?

Na paralotni wzbijam się w przestworza,
Zaszczyty górskie odwiedzam i morza,
Kraje nicości ,otchłani ,bezmiary,
Wiszące chmury ,wietrzyska zamiary.

Taki latawiec bez sznura uwięzi ,
Który nie siądzie nigdy na gałęzi.
Jak myśl przeniknie ,by deliberować,
Móc wszystko dotknąć ,szeroko obcować.

Miast krztusić ,dławić w codzienności bycia
Otwieram płuca ,chcąc zachłysnąć życia.
Połykam lazur podniebnego puchu.
Tak właśnie marzę -gniotąc flaki w brzuchu .