24 maja 2010
URWISY I ŻABY
Mały Stasiu ,urwis wielki
Wybrał się sam po cukierki.
Ze dwie dyszki ma w kieszeni
Zaraz w sklepie je zamieni.
Tak umyślał sobie w głowie
Lecz po drodze ,słyszy w rowie,
Coś się pluska .Kumpel z klasy
Głośne robi w nim hałasy.
Brodzi w wodzie po kolana,
Łapie żaby już od rana.
Nagania je do słoika,
Ciężko mu jest , każda dzika.
Nie przeraża to bobasa,
Utaplany jest do pasa.
Trzyma Marek słoik w dłoni
I zawzięcie żaby goni.
Jedną miał w słoiku prawie,
Ale bokiem czmychła w trawie,
Drugą w ręce ,już ją ściska
Też uciekła ,taka śliska.
Przygląda się z góry Stachu.
Obeznany jest w tym fachu .
-Dawaj słoik z tamtej strony
Podpowiada zawiedzony
I podwija swe rękawy,
Taki z niego kumpel klawy.
Wskoczył szybko bez rozkazu
Sam chce złapać sześć od razu.
Wyrwał słoik już zastawia
-Ale cwana !-Wejść odmawia
-Nagoń je tu ,zastaw !-Nogą !
-Nie tak !-Tutaj !-Uciec mogą !
Bitwa w błocie nie na żarty,
Jeden drugi tak uparty.
Wystraszone skaczą żaby,
Między nimi dwa te draby.
-Pomysł taki jest chłopaki
-Trzeba koszyk byle jaki
-A najlepiej wiklinowy
-Kupił właśnie tata nowy .
Odezwał się Jasiu z brzegu
Był w pobliżu ,przyszedł w biegu,
W majtkach tylko ,cały goły.
-Skoczę szybko do stodoły.
Nie minęło dwie minuty
Ledwo zdążył ściągnąć buty
Zjazd na pupie z wielkim krzykiem,
Tak się spieszył Jaś z koszykiem.
Nie potrzeba większej frajdy,
Śmieją kumple się z ciamajdy.
Depczą chlapią z jednej strony
Z drugiej rów już zagrodzony.
Przystawili wiklinowy
Taty Jaśka koszyk nowy.
Wreszcie są w niewoli żaby,
Cieszą się ogromnie szkraby.
W tym zapale poświęceniu
Zapomnieli o jedzeniu,
Zapomnieli o obiedzie
Ach te żaby .Wszystkie w biedzie.
-Fajny jest dziś dzień wakacji
I nie koniec smyków akcji
Marek ,pierwszy był do grzechu,
Za brzuch złapał się ze śmiechu.
Przyszedł właśnie mu do głowy
Pomysł na te żaby nowy.
Wielkie ma fantazji wodze.
-Sklep spożywczy jest po drodze.
-To się właśnie dobrze składa.
Stach radośnie odpowiada.
W pędzie kosz we trzech tachają
I z pięćdziesiąt żab w nim mają .
Pani w sklepie przerażona.
Trójka brzdąców ubłocona
Stoją razem na wprost lady.
-Chcemy kupić czekolady.
Wyjął Stach z kieszeni kasę
Mokrych drobnych całą masę.
-Będzie tutaj ze dwie dychy,
I wybuchły głośne chichy .
Ze stoickim Jaś spokojem
Był w westernie dziś kowbojem,
Brew na oku nie drży wcale
I na licu kamień stale.
Kopnął koszyk lewą nogą,
Żaby z kosza wyjść już mogą.
Patrzy trójka z swą przekorą
Żabki sklepu będą zmorą.
Nie czekały wcale płazy
I wylazły te okazy.
Skaczą w górę i na boki
Takie żabie robią skoki.
-Proszę chłopcy czekolada.
Oni chórem -marmolada,
-Dzisiaj właśnie tak się składa
-Marmolada marmolada.
-Tu nie teatr nie przedszkole
-Ja was zaraz trzech wyszkolę,
-Swędzą was te brudne dupy?
-Brać mi szybko te zakupy!
-Cyrki w domu !-tam możecie
-A nie w sklepie ,rozumiecie.
Tak się pani ze złościła
Była przecież taka miła.
Wtem na ladzie żabka skacze.
-Ja wam tego nie wybaczę!
-Wy hultaje małe zbóje!
-Wszystkie flaki wam wypruje!
Łap za miotłę i przed ladę,
Zobaczyła -żab -paradę.
Opadły jej ręce obie.
Żaba ją po nodze skrobie.
W wielkim szale pełnym złości;
-Ja wam porachuje kości!
Krzyczy ,piszczy ,skomli ,ryczy
Gruby ciężki babsztyl byczy.
Chłopcy widzą nie przelewki,
Babsztyl w sklepie nadto krewki.
-Przebrała się chyba miarka,
Cicho gada Stach do Marka.
-Wina Jaśka to jest cała,
-Ta łachudra koszyk pchała!
-Twoja wina !-Jaś na Marka,
-Sami sobie łapcie !- narka!
-Lepiej jak nas tu nie będzie,
Szepnął Stach i zanim w pędzie.
Marek widzi co się dzieje
Też ze sklepu szybko wieje.
Schowali się za mur gruby
Nie chcą przecież swojej zguby.
Pani żaby łapie sama
Ponoć -łapała do rana.
Pamięć długa jest o sprawie,
Ze dwa lata będzie prawie.
Omijają sklep z daleka,
Dobrze wiedzą ,co ich czeka.
Lecz tą trójkę nic nie zraża.
Choć bolesna czasem gaża
Za te głupie ich wybryki
Cóż -we krwi to mają smyki .
Są to kumple z jednej klasy.
W swych wyczynach wielkie asy.
Sławni razem w całej szkole,
Acz książkowe wielkie mole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz