NAGA
RZECZYWISTOŚĆ
Franek
- gościu z Kazimierza,
Za
nic sobie nie dowierza.
Wielkiej
klasy oszust taki.
Sobie
wierzyć ? Problem jaki ?
Lecz
nie Franek . Jest poranek
On
spać idzie , taki Franek.
Oszukuje
całe życie
Z
jakim wdziękiem i w zachwycie.
Umie
wciskać takie kity,
Jaki
efekt znakomity.
Jego
świetna tak bajera,
Przewyższyła
już Moliera.
Badał
doktor go uczony,
Stwierdził;
-
oszust urodzony!
Żeby
zaraz i od razu?
Odczyt
Franek robił gazu.
Tak
,w przychodni , u doktora;
Za
gaz płacić jest już pora.
Ale
za co proszę pana?
Sala
prądem ogrzewana.
Nic
nie szkodzi mój doktorze
Zawór
gazu ci otworzę,
Jest
faktura napisana!?
Płacić
proszę , proszę pana.
Gazociągu
niema wcale!?
Żaden
szkopuł
-
rzekł niedbale.
Niema
? Ale wkrótce będzie,
Myślą
o nim na urzędzie.
W
takim razie ta faktura?
A
,faktycznie ,?Jakaś bzdura.
Sprawa
inna jest doktorze,
Tylko
doktor pomóc może.
Trzeba
było tak od razu,
Nie
zaczynać mi od gazu.
Jestem
człowiek na urzędzie,
I
zaglądnąć muszę wszędzie.
Znaczy
się , proszę , skarbówka?
Doktor
? Po co mocne słówka?
Drogi
gościu ,usiąść proszę,
Już
kaweczkę sam przynoszę.
Więc
kosztuje ,mnie to -ile ?
O
tym powiem ,to za chwilę.
Niech
pan powie mi doktorze,
Ile
pan od siebie może?
Wie
pan , wszystko to zależy?
Się
rozumie , co u kogo leży,
No
na biurku ,w mym urzędzie,
Ile
, zatem tego będzie?
Ile
pacjent sobie życzy?
Tyle
- ile bank pożyczy!
Nie
rozumiem ,po co banki?
Ja
doktorku mam kochanki.
A
wie doktor ,wszystko drogo,
Jak
im nie dam ,spać nie mogą.
Żeby
jedna , a ich cztery,
I
pazerne są cholery.
Potem
w pracy ,ledwo stoję,
Dyrektorkę
jeszcze łoje.
Taka
praca jest niestety,
Wszędzie
tylko te kobiety.
Nie
przyniosę jej mandatu,
Musze
użyć na nią batu.
Przyznać
musze , ciężka praca,
Ale
chyba się opłaca?
Na
chleb z masłem tu zarobię,
Lecz
tak dalej ,będę w grobie.
No
jak doktor ? Rusz palcami,
Sprawa
będzie między nami.
Mam
nadzieję inspektorze,
Dwa
tysiące tutaj łożę.
Trochę
mało ,cóż ,niestety,
Mnie
wykończą me kobiety.
Ledwo
wyszedł z tej przychodni,
A
już jemu nie wygodni,
Na
wizycie u lekarza
[Lecz
Frankowi to się zdarza]
Zbadać
serce przyszedł sąsiad,
W
gabinecie jeszcze nie siadł
Dobrze
,a już pyta wścibski,
Leczy
się tu Franek Lipski?
To
znajomy jest ten pana?
Spytał
doktor .
Twarz
mi znana
Jest
doktorze ,mieszka blisko,
Zawsze
kłania mi się nisko
I
udaje dżentelmena
A
naprawdę , to jest hiena,
Naciągacz,
i oszust stary,
Wyszukuje
swe ofiary.
Mówił
że jest inspektorem.
Do
mnie kiedyś , że doktorem,
Znajomemu
że dyrektor,
A
do kogoś ,że jest rektor,
No
idiota ze mnie taki,
Nawet bez żadnej poszlaki,
[Westchnął
doktor w swoim żalu]
Prosto
mnie pozbawił szmalu.
Tu
diagnozę stawiam taką;
Postać
Franek ma wszelaką,
Może
wszystko w swoim fachu,
Po
mistrzowsku i bez strachu!