bo kominiarski zawód ja mam ,
i na kominach , jak nikt się znam .
czy domowy , czy też huty ,
są to pieśni z mojej nuty .
czy wysoki , czy też niski ,
każdy komin jest mi bliski .
w naszym fachu nie ma strachu .
raz na ziemi , raz na dachu .
raz zawiśnie człek na linie ,
albo wejdzie po drabinie .
albo znów jak linoskoczek ,
skoczę z boku hop na boczek .
ucapię się fajermuru ,
niczym pająk jestem guru .
sługa musi , jak pan każe .
jak kot , po tych dachach łażę .
mam rozterki , dylematy ,
kiedy komin skuty w kraty .
to mnie dręczy i zamęcza ,
gdy się ciężko dostać wnętrza .
kiedy środek już ogarnę ,
pozamiatam sadze czarne .
choćby nie wiem jaka kpina ,
ja dobiorę się komina .
wezmę szczotkę , wezmę kulę ,
poprzetykam każdą dziurę .
wszyscy łapią się za guzik .
u mnie fajny, pełny luzik ,
i z fasonem w cylinderku ,
jadę sobie na rowerku .
przy fajrancie po robocie ,
jadę sobie na łakocie .
takie czarne , jak są sadze ,
i nic na to nie poradzę .
bo gdy czarna jest robota ,
to na czarne wciąż ochota .
węgiel w cukrze , z jajkiem utrze ,
czarna mamba mi w makutrze .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz