Strony

piątek, 14 lutego 2014


NAGA RZECZYWISTOŚĆ

Franek - gościu z Kazimierza,
Za nic sobie nie dowierza.
Wielkiej klasy oszust taki.
Sobie wierzyć ? Problem jaki ?
Lecz nie Franek . Jest poranek
On spać idzie , taki Franek.
Oszukuje całe życie
Z jakim wdziękiem i w zachwycie.
Umie wciskać takie kity,
Jaki efekt znakomity.
Jego świetna tak bajera,
Przewyższyła już Moliera.
Badał doktor go uczony,
Stwierdził;
- oszust urodzony!
Żeby zaraz i od razu?
Odczyt Franek robił gazu.
Tak ,w przychodni , u doktora;

Za gaz płacić jest już pora.

Ale za co proszę pana?
Sala prądem ogrzewana.

Nic nie szkodzi mój doktorze
Zawór gazu ci otworzę,
Jest faktura napisana!?
Płacić proszę , proszę pana.

Gazociągu niema wcale!?

Żaden szkopuł
- rzekł niedbale.
Niema ? Ale  wkrótce będzie,
Myślą o nim na urzędzie.

W takim razie ta faktura?

A ,faktycznie ,?Jakaś bzdura.
Sprawa inna jest doktorze,
Tylko doktor pomóc może.

Trzeba było tak od razu,
Nie zaczynać mi od gazu.

Jestem człowiek na urzędzie,
I zaglądnąć muszę wszędzie.

Znaczy się , proszę , skarbówka?

Doktor ? Po co mocne słówka?

Drogi gościu ,usiąść proszę,
Już kaweczkę sam przynoszę.
Więc kosztuje ,mnie to -ile ?

O tym powiem  ,to za chwilę.
Niech pan powie mi doktorze,
Ile pan od siebie może?

Wie pan , wszystko to zależy?

Się rozumie , co u kogo leży,
No na biurku ,w mym urzędzie,
Ile , zatem tego będzie?

Ile pacjent sobie życzy?

Tyle - ile bank pożyczy!

Nie rozumiem ,po co banki?

Ja doktorku mam kochanki.
A wie doktor ,wszystko drogo,
Jak im nie dam ,spać nie mogą.
Żeby jedna , a ich cztery,
I pazerne są cholery.
Potem w pracy ,ledwo stoję,
Dyrektorkę jeszcze łoje.
Taka praca jest niestety,
Wszędzie tylko te kobiety.
Nie przyniosę jej mandatu,
Musze użyć na nią  batu.

Przyznać musze , ciężka praca,
Ale chyba się opłaca?

Na chleb z masłem tu zarobię,
Lecz tak dalej ,będę w grobie.
No jak doktor ? Rusz palcami,
Sprawa będzie między nami.

Mam nadzieję inspektorze,
Dwa tysiące tutaj łożę.

Trochę mało ,cóż ,niestety,
Mnie wykończą me kobiety.

Ledwo wyszedł z tej przychodni,
A już jemu nie wygodni,
Na wizycie u lekarza
[Lecz Frankowi to się zdarza]
Zbadać serce przyszedł sąsiad,
W gabinecie jeszcze nie siadł
Dobrze ,a już pyta wścibski,
Leczy się tu Franek Lipski?

To znajomy jest ten pana?
Spytał doktor .

Twarz mi znana
Jest doktorze ,mieszka blisko,
Zawsze kłania mi się nisko
I udaje dżentelmena
A naprawdę , to jest hiena,
Naciągacz, i oszust stary,
Wyszukuje swe ofiary.

Mówił że jest inspektorem.

Do mnie kiedyś , że doktorem,
Znajomemu że dyrektor,
A do kogoś ,że jest rektor,

No idiota ze mnie taki,
Nawet  bez żadnej poszlaki,
[Westchnął doktor w swoim żalu]
Prosto mnie pozbawił szmalu.

Tu diagnozę stawiam taką;
Postać Franek ma wszelaką,
Może wszystko w swoim fachu,
Po mistrzowsku i bez strachu!




1 komentarz:

  1. Pan Poeta powinien uaktualnić swój opis. Cyt."Mam 48 Lat" ...kiedy to było???
    Wiersze może nie przemijają, nasze życie niestety tak :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń