Strony

bajki dla dzieci strona 1






KUPIĘ ZNACZKI POCZTOWE
CAŁOSTKI
DOBRE ZBIORY
TEL 602 24 90 46



Przedszkolu i Szkole czytać pozwolę,
Lecz poobcinam ręce,
Gdy ktoś zarobi na mej męce!



Wszystko na tym blogu jest
do czytania za darmo,
nie trzeba nikomu nic płacic.
Jeśli jakaś inna strona 
pobiera haracz proszę mi
napisac: mjagielski63@o2.pl
Jeśli ktoś ma temat i chce
wierszyk do szkoły czy komuś,
nie ważne, proszę pisac,
chętnie się sprawdzę .
Może się uda albo nie.
Popróbuję albo się postaram,
oczywiście nieodpłatnie .
Miło mi, że tyle ludzi mnie czyta.
Serdecznie pozdrawiam.  


ooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo
oooooooooooooooooooooooooooooooooooooo
oooooooooooooooooooooooooooo
ooooooo


ZDECYDOWANIE KUPIĘ ZBIORY ZNACZKÓW

I LISTY POLSKI ,ROSJI ,USA I INNE KRAJE

uczciwe ceny

tel 602 24 90 46

mjagielski63@o2.pl


ooooo
ooooooooooooooooooo
ooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo



24 listopada 2010

ŻMIJA

Wyciągnięty ogon długi,
A na grzbiecie zygzak w smugi.
Cwana żmija ,co się zwija,
Udawała w lesie kija.

Idzie misio i kuśtyka,
Wypatruje miś patyka,
Potrzebuje na podpórkę,
Ciężko mu jest iść pod górkę.

Żmiję  ,już ją prawie mija,
Lecz w niej dojrzał kawał kija.
Leżał sobie tuż przy szlaku.
[Masz ty szczęście nieboraku]

Ucieszył się misio z faktu.
Lecz ta żmija nie ma taktu.
Miś się schyla po patyka,
A ten patyk groźnie syka.

Ugryzł misia w drugą łapę,
Miś totalną ma już klapę.
Bolą misia łapy obie.
A ta żmija ? -Poszła sobie!

Każda żmija tak się zwija,
I zasady wszelkie mija,
Aby tylko dopaść cele.
Takich żmij na Świecie wiele!

Żmija zawsze jest zdradziecka
Wie to każdy z nas  od dziecka.
Cóż spodziewać się od gada?
Nawet w rymie -wyjdzie zdrada!



HARNAŚ MATEUSZ -GÓRALSKIE BAJANIE

9 września 2010

W Zakopanem ,pod Giewontem,
Mieszka sobie Świstak kątem.
Ma ciupagę i kapelusz,
Jest zbójnikiem nasz Mateusz.

Dwa pistole ma za pasem
Jak się wnerwi ,strzela czasem.
Sławny harnaś nad harnasie
Tu na Turni nom się pasie.

Ze zbójecką swoją bandą
Każdy dzionek kończy grandą.
Gdy harcuje na polanie
Boją się go wszystkie dranie.

Ma na pieńku u niedźwiedzia.
Potraktował go jak śledzia.
Miś dobierał się do barci.
Solą drania ostro skarcił.

Dostał misio prosto w zadek
Zaraz z drzewa miał upadek.
Pogruchotał wszystkie kości,
Więcej już nie przyszedł w gości .

Rudy lis, nie czuł pokory
I zaglądnął im do nory.
Tak zdrzazniły się Świstaki-
Jeden świst był i kopniaki.

Zapłakane obie gały,
Chodzi lisek obolały,
Gdy usłyszy świst Świstaka
Szybko daje lis drapaka.

Orzeł kiedyś chciał go dorwać,
Plan obmyślił jak go porwać.
Zamiast piórek został bieżnik.
Sam w zasadzkę wpadł drapieżnik.

Z orla  -kurczak na golasa,
Chowa się ze wstydu w lasach.
A ferajna z animuszem
Zdobi w piórka kapelusze.

Na pamiątkę tej historii
Każdy góral chodzi w glorii,
Ma wetknięte w swój kapelusz
Orla pióro jak Mateusz.

Przy pomyślnych halnych wiatrach,
Rządzi zbójnik w naszych Tatrach.
Na Podhalu ,Bukowinie
Mit ten o nim nie zaginie.

Zakopiańskie jest bajanie.
Kończy baca swe podanie.
Grają skrzypki ,buczą basy,
W Tatrach zawse pikne casy!







Mazurki I Wróbelki

17 styczeń 2013

Ptasząt wielka jest rodzina.
Każdy ptaszek ma kuzyna,
Matkę ,ojca ,brata ,wujka.
Tak skowronek ,jak jaskółka.

I Mazurek ,ptaszek płowy
Co zamieszkał las dąbrowy,
Gdzie chowają się wiewiórki,
Jeże ,sarny i przepiórki,
Lisy ,wilki i jelenie,
Jedno takie miał marzenie.
Poznać wszystkich swych kuzynów,
Wujków ,ciotki i ich synów
I ich córki ,jeśli da się.

Za rodziną tęskni ptasie.

Więc poleciał w wiejskie pola,
Łąk zagonów ,blisko rola,
Na niej żyto i pszenica
A w nich kąkol i mietlica,
Wszelkich stanów ,raj dla ptaków.
Można najeść się robaków
I ziarenek różnej trawy,
Można ćwierkać bez obawy.
Gdzie beztrosko i bezpiecznie ,
Słowem ,można tu żyć -wiecznie.

Kłosek żyta w słońcu lśniący
Widok ten ,przyzywający.
Każdy ptak ,choćby nie wiem co?!
Musi  popróbować źdźbło!
Tak pomyślał nasz Mazurek.

Jak podwodny smukły nurek
Zapikował w zboże z góry,
Z góry chyżo na pazury.
I z polotem ,ptasim wdziękiem,
I magicznej dozy  lękiem
Wylądował w łan zbóż żyta
Gdzie sił ziaren niespożyta,
Jakby winogrona kiście
W słońcu mieniły soczyście.
Wśród tych kłosów są porosty,
Kwiaty ,fioletowe osty,
Można zoczyć polne maki
Odziane w czerwone fraki.
Między nimi ,barw przecinki,
Mienią inne się roślinki.
Nad tą łąką łanów zboża
Rójka trzmieli bzyka hoża
A w źdźbłach żyta ,niczym w lasku,
W promienistym słońca blasku
Siedzi sobie ptaszków chmara.
Melodyjna  Ćwirków gwara
Ćwierkiem tirli ,jakże cudna
Uchu miła ,nigdy nudna.
Jego nutki !-tak mu znane,
Tak radosne i kochane.

W mig zrozumiał nasz Mazurek
Że jest rodem z tych podwórek.
Jest z tej łąki ,z łanu tego
Jakże sercu mu drogiego.

Zakończyły się rozterki.
Są Mazurki i Wróbelki
Wróblowate oba rody,
Odprawiały w zbożu gody.

Ucieszyło się ptaszysko.

Trwało ptasie weselisko,
Żenił jeden się Wróbelek
Dalszy kuzyn ,Trelelelek.
Mazurkówna narzeczona
Ma być przyszła jego żona.
Spotkał ojca i mateczkę,
Spotkał wuja i cioteczkę,
I kuzynki i kuzynów,
I ich córki i ich synów ,
I sąsiadkę i sąsiada,
Trwa rodzinna tu biesiada.
Już dowiedział się Mazurek
Szary wróbel -jego wujek
Z siostrą ojca jest żonaty.
Ród mazurków wróblowaty!
Między nimi ta różnica;
U Mazurka inne lica.
Na policzkach czarne plamy.
Po tym ptaki rozpoznamy.

Żyją w zgodzie oba rody,
Czasem wspólne mają gody.





CHRZĄSZCZ i KONIK

18 styczeń 2013

Na ogrodzie pośród trawy
Przedziera się chrząszczyk żwawy.
Gęsta trawa ,wszędzie liście,
Ma maczetę -oczywiście.

Siedział w trawie konik polny,
Uczepił się źdźbła -namolny.
Nie widział go chrząszcz w tej trawie,
Usiekał mu nogi ,prawie.

Coś ty zrobił mi ty chrząszczu?
Ze zdziczałeś całkiem w gąszczu ?
Co się konik krzywisz na mnie?
Już poprawie ,źdźbło odpadnie.

Zamachnął się z całej siły,
Nóżki konia utraciły.
Odpadł konik ze źdźbła trawy
Leży drętwy i niemrawy.

A chrząszcz z boku na to powie;
Koniu -nie dbasz nic o zdrowie.
W głowie zabij że mi ćwieka,
Żeś tak skoczny -Aś kaleka.









17 styczeń 2013

KRECIK

Mieszka sobie pod trawnikiem,
Nałogowym jest górnikiem,
Nie obchodzi go słoneczko
Chyba ,że ,no może -deczko.


Z wielką kopie wciąż ochotą
Tak zajęty jest robotą,
To też czasu ma zbyt mało
By słoneczko go dojrzało.


Ledwo kopczyk co utoczy,
Już ogrodnik w złości psioczy
Z werwą grabki bierze w ręce,
Kopczyk równa mu naprędce.

Tyle pracy ,wszystko na nic!
Górnik piekli się do granic
Nie popuści ,ni za pazur !
Zapalczywy jest jak Mazur.

Bardziej bierze się w obroty,
Ogrodniku masz kłopoty!
Jak na morzu ,są na łące
Grzywy fal przewalające.

Pewny górnik swych wyników
Miast tu jeden -sto kopczyków!
Stracisz zapał i ochotę
Ogrodniku ,masz robotę!

Rzucił grabki z rąk ogrodnik,
Pod trawnikiem jest zawodnik!
Kopie za dnia ,kopie w nocy
Niespożyty  -tyle mocy!

A nasz górnik-mały krecik
Czyści sobie swój berecik,
Pobrudziły ziemi gródki.
Że robotny ,to czyściutki.





16 styczeń 2013

SÓJKA

Nie dla siostry ,nie dla brata,
Nie dla ciotki ,nie dla wujka,
Tylko dla niej ,własna chata.
Wije sobie gniazdko Sójka.

Siostra Sójki jest leniwa.
Ni pióreczka ni patyka,
Jak w rodzinie często bywa,
Na gałązce nie utyka.

Tych budulców nosić krocie,
I to razem utkać ładnie?
Nie chce jej się męczyć w pocie,
Myśli sobie ,gniazdko skradnie.

Więc beztrosko sobie ćwierka
A nuż będzie gdzieś gotowe
I dokoła tylko zerka,
Gdzie jest gniazdko czyjeś nowe.

Ptak spoziera i spogląda
Gdzie tu gniazdko jest wygodne,
Tu przebiera tam ogląda
Które bardziej Sójki godne.

Czyjaś własność -rzecz jest święta!
Stroszy piórka i nadyma
Tak ta Sójka jest przejęta,
Przed rabunkiem nie wytrzyma.

Co ją może to obchodzić?
Bo tak dziwnie tu się składa,
Że siostrzyczce może szkodzić ?
Gniazdku siostry przecież rada.

Wpadła niby w odwiedziny:
-Rzecz to jakaś niepojęta!
-Siostro moja ,to są kpiny!
-Żebyś była tak zajęta?

-Przyleciałam właśnie z łąki.
-Zostaw ,że już tę robotę,
-Nawet byczą się skowronki.
-W przyjemności miej ochotę!

Na to siostra jakże sroga:
-Ty się lenisz ,nie pracujesz!
-Choć się czujesz taka błoga!
-W życiu radość nie poczujesz!

Skaczą obie do swych dziobów
Niby wstrętni chuligani.
-Tyś jest siostro z tych nierobów,
-Co to zawsze tacy cwani.

-Złe zamiary znam ja twoje!
-Odczep siostro się od gniazdka!
-Jest to gniazdko tylko moje!
-A najlepiej ,leć do diaska!

Tak się kłócą obie Sójki
Że aż drzewa szumią głośno,
Między nimi wnet do bójki,
Lecz w tym lesie całkiem znośno.

Bo te tri ti i te tre le
Jakże wdzięczna jest piosenka,
Miło słuchać takich wiele,
Nikt tych swarów się nie lęka.



15 styczeń 2013

GEPARD

Dziki Gepard cały w cętki
Dość ze szybki jeszcze giętki.
Zaiwania mimochodem
Jak by sam był samochodem.

Wciąż po chwyta i pożera,
Dla żołądka  nie jest sknera,
Nie są obce mu kotlety,
A sylwetka jak atlety.

Nie ogląda się na boki
Przemyślane robi skoki.
A tak prędko i tak cudnie,
Więc nie tyje ,a wciąż chudnie.

Szybkie biegi co dzień ćwiczy,
Na co on właściwie liczy?
Chciał by wygrać medal złoty?
Życzą mu go wszystkie koty!

Nikt go przecież nie prześcignie.
Przed każdym się migiem mignie.
Na co mu ten medal złoty?
Z tego mogły by być ploty.

Na dopingu że jest może?
A on przecież kocie hoże!
I go wcale szlag nie trafia,
Jednakowa fotografia.

Ani gruby ani chudy.
Paparazzi mówią -nudy!
I nie zajdą go ukradkiem.
Takim Gepard jest gagatkiem!



2013 styczeń 07

MROCZEK

Już zasnęły żabki w stawie
A gwiazdy milczkiem  migocą,
Śladem świerszcze zmilkły w trawie,
Cisza panoszy się nocą.

W blasku poświaty księżyca,
W środku głuszy na sklepieniu
Gdzie rozpierzcha się ciemnica,
Pędzi Mroczek w oka mgnieniu.

Bezszelestny stwór ciemności
Jak jaskółka w wirze lata.
Nadmiarem osobliwości,
Ptactwem wszelkim ponad -wzlata.

Większe  uszy ,wręcz od myszy,
Zamiast dzioba pieska morda,
Ta hybryda ciszę słyszy !
W strachu drży komarów horda.

Jest krwiopijnym nocnym panem,
Mu nie umknie żaden komar,
Krążąc między drzewostanem,
Ma włączony czuły sonar.

Krew z komarów bryzgiem tryska
Czerwonym rażąc kolorem,
Cuchnie ślina krwawiąc z pyska,
Oblizuje się jęzorem.

Mroczny Mroczek ,mrocznej nocy,
Wampir z głębokiej pieczary,
Co noc wzlata o północy,
Co noc ,pożera komary!




31 stycznia 2011

Niedola Wilka

Taki silny ,taki twardy,
Nie brakuje mu pogardy,
Za grosz uczuć dla nikogo,
To kosztuje bardzo drogo.

Łupił ,grabił całe życie
I mordował wszystkich skrycie.
Bez pardonu ,bez litości,
W okrucieństwach wielkiej złości.

Przyszła kryska na Matyska.
Swą butnością wilk nie tryska.
Posadzili zbója wreszcie,
Wilk zamknięty jest w areszcie.

Powinęła mu się noga.
Ogarnęła wilka trwoga.
Być największym zbójem w lesie
A ze strachu sam się trzęsie.

Choć u Wilka jest pokora,
Nie wzrusza prokuratora.
Sąd na leśnej jest naradzie:
Zając bażant i dzik w składzie.

Pokrzywdzone to ofiary
Orzekają dzisiaj kary.
Ciężkie wszystkie są zarzuty,
Słyszy wilk w kajdanach skuty.

Spuścił ogon ,skulił uszy
I zapłakał rzewnie w duszy.
Słychać skowyt wręcz błagalny.
Kolej losu tak banalny.





JASIEK
Pewien Jasiek nieporządny
Dziwnych przygód wciąż był rządny.

Na spacerku Jaś był w lesie,
Jakiś owoc z stąd przyniesie ?

Na początku swej podróży
Urwał kwiatek dzikiej róży.
Bo tak mu się podobało.
Kolec róży wbił się w ciało.

Rozdarł japę ,klnie jak w basy!
On watażka pierwszy z klasy
Akurat się jemu wbiło!?

Żeby znowu było miło
Wsadził kija -o -w mrowisko!
Było ścieżki bardzo blisko
Te dwa kroki, co mu szkodzi!
Rozerwie je ! Oto chodzi!

Gonią mrówki wystraszone.
Od ucieczki -przeszły w stronę.
Do ataku już są zdolne.
Oblazły go mrówki polne.
Rozdarł japę klnie jak w basy!

Takie Jasiek ,takie czasy.
Żebyś wiedział ,żeś był w lesie!
Zemściły się mrów kolesie.

Mrówki bawic się nie chciały,
Wrócił Jasiek obolały.
Miał owoców z lasu wiele,
Same bąble na swym ciele.





ŻUCZKI

Ten w kreseczki ten w kropeczki
Oba prawie z jednej beczki
Ten maluczki ten maluczki
Spotkały się raz dwa żuczki

Ten w kropeczki to biedronka
Ten w kreseczki to jest stonka
Choć te żuczki z tego świata
Jeden z drugim nie polata

Pierwszy lubi jeść ziemniaki
Drugi w menu ma robaki
Ta różnica nazbyt wielka
By zrodziła się kumpelka






17 czerwiec 2010

Ptaszek wodny

Na okręcie w dzień pogodny
Usiadł sobie ptaszek wodny

W dziobie trzyma żywą rybę
Widać dobrze go przez szybę

Chce obrócić rybę w dziobie
Duża nie poradzi sobie

Wyślizgnęła się za burtę
Odpłynęła z wody nurtem

Siedzi ptaszek biedaczysko
W jednej chwili stracił wszystko

Pusty dziobek brak obiadu
Nie popłaca chytrość -dziadu




SIKORKA BOGATKA

10 grudnia 2010

Przyleciała sikoreczka,
Usiadła na daszku.
Wygrzewa się do słoneczka,
Podoba się ptaszku.
Rozłożyła swe skrzydełka,
Ogląda dokładnie.
To jest daszek nie jodełka,
Jeszcze biedna spadnie.
Nie sikorka ,jest to ptaszek,
Znakomicie lata,
Cóż to dla niej taki daszek?
W piórka jest bogata!
Posiedziała ,potrzepała,
Pewnie nudnie było,
Zaraz potem odleciała,
Bo się jej sprzykrzyło.




JEMIOŁUSZKI

10 grudnia 2010

Rośnie jemioła na drzewie goła.
Dzwonią dzwonki dzwonią,
Jemiołuszki gonią.
I całe przedszkole
Siadło na jemiole,
Na głogu i jarzębinie
Jałowcu i tarninie.
Najadły się do syta,
Zasiały nasionka i kwita.
Odleciały -taki plan miały.




CZARNOGÓRA

10 grudnia 2010

W dalekim kraju jest Czarnogóra.
Nad Czarnogórą olbrzymia chmura.
Aż tak olbrzymia i aż tak czarna
Wizja mieszkańców staje się marna.

Nagle z tej chmury wielka ulewa.
Deszczy strumienie zalały drzewa,
Zalały domy ,wszystkie ulice,
Każdy ucieka w wielkiej panice.

Woda się wdziera. Ach co to będzie?
Niema już miasta ,jezioro  wszędzie!
Pływają statki ,pływają łodzie,
Ratują wszystkich w tej wielkiej wodzie.

Najpierw mieszkańców ,potem zwierzęta.
Słowem tragedia tak nie pojęta.
Ewakuacja na wielką skalę.
To się nie mieści w mej głowie wcale.

Szczęście w nieszczęściu -uratowani!
Sercem i duchem jesteśmy z wami!
Lecz kto to?  Co to ? Kto się tam wierci?
Kto został w wodzie? Kto szuka śmierci?

I widać cielsko ogromnie duże,
Tapla i pływa w nieszczęsnej Górze .
Potwór z kosmosu ? A może orka?
Trudno rozpoznać w wodzie potworka.

Policja w strachu ,zbledli strażacy,
Trzęsą porami wszyscy junacy.
Morze jest blisko ,stąd ta poczwara?
Może z jaskini wyszła ta mara?

Woda skaliste otwarła bramy?
Stąd groźny pływa potwór nie znany.
Już telewizja z całego świata
Kręci migawki tego pirata.

Każdy docieka ,tak ważna sprawa.
Co dalej będzie ? Wzrasta obawa.
Potwór się cieszy, tapla się w wodzie,
Koniec niewoli ,jest na swobodzie!

Wreszcie żelazne otwarte kraty.
Wolność ,swawola bezkresne ,światy.
Pełno w Zoo wody było do koła,
Hipcio na pomoc wcale nie wołał,

Czmychnął wraz z falą, ulicą płynie.
A ludzie wszędzie -to wielkie świnie!
Gdyby nie powódź ,tragedii skutki,
Hipcio by dalej przeżywał smutki.

Ciężkie jest życie w świecie niewoli
I nie dotyczy ,gdy nas nie boli.
Wszyscy współczują jak jest tragedia
A tuż pod nosem -tragikomedia!




PAWIAN

28 maja 2012

Postać ta na świecie znana.
Każdy przecież zna pawiana.
Afrykańska to małpa
Lubi z ludzi robić głupa.

Jest rodzina a w niej tata,
Przed nim każdy w strachu zmiata
Ale tylko kiedy zły,
Pokazuje wtedy kły.

Jest i mama opiekunka
Pawianiątek ,ich piastunka.
Latorośle tak nieznośne
Dość ,że broją ,jeszcze głośne.

Jak się wczepi na barana,
Jego mama tak kochana
Musi nosić cały dzień,
Mały pawian taki leń.

Gdy ma humor czasem tata
Też po drzewach z małym lata
Jak u ludzi ,zamiast wózka,
Na barana jest przewózka.

Są problemy tez rodzinne
Może jednak trochę inne
No ,małpie troszkę takie,
Kto pchłę w sierści szybko złapie.

Iska mama ,tata iska
Mały piska i tez iska.
Rytuały takie mają,
Ciągle wszyscy się iskają.

Nic nie robią ,głównie jedzą
I na drzewach sobie siedzą.
Potem wszyscy po wieczerzy,
Jak należy każdy leży .

Nic nie ruszy ich w tym buszu,
Brak im wtedy animuszu.
Lecz gdy lampart blisko stoi
Każdy się okropnie boi.

Słychać piski ,słychać wrzaski
I gałęzi słychać trzaski.
Już nie leżą bez obciachu.
Gdzie popadnie wieją w strachu.

Jak uciekną gdzieś daleko
Mały pije mamy mleko,
Futro zaś poprawia tata
Znów im wszystko w koło lata.

Takie  życie jest pawiana ,
Małpa wszystkim w świecie znana.
Nie oglądaj jej w ZOO z bliska
Bo się strasznie pawian ciska!





BORSUK

28 maja 2012

Szary borsuk ,rodem z lasu,
Nigdy niema na nic czasu
A do wszystkich , ciągłe żale,
Że nie wiedzie mu się wcale.

Jest to sprawa nie pojęta.
Dziwią wszystkie się zwierzęta:
Że ten borsuk niezaradny,
Że ten borsuk tak bezradny.

Biedny prycha ,fuka ,zrzędzi,
Że nie może najść żołędzi.
Ciężko przełknąć gorzką ślinę.
Poszedł borsuk w borowinę.

-Zaraz znajdę tu jagody
-Coś na zęba ,dla osłody.
-Niczym przecież się nie brzydzę,
-Żadnym jadłem też nie szydzę.

Mimo starań i wysiłku
W borowinie brak posiłku.
 -Może znajdę gdzieś tu rydze?
-Jakoś rydzów też nie widzę.

Szlakiem zdąża niczym mara.
Borsuk szary ,jak noc szara.
W coraz gorszym jest humorze.
Przecież nocą ciemno w borze.

Z braku słońca blade lica.
W żałość popadł do księżyca.
Oparł grzbiet swój o konara ,
Że aż trzeszczy kora stara.

Jak to jaźwiec ,rozdarł pyska:
-Ma życiowa klęska bliska!
Zbyt zmęczony i zaspany,
Ledwo powlókł się do jamy.

Jest na wszystko obrażony,
Zapadł więc w sen zasłużony.
Słońce wzeszło już wysoko,
On w swej jamie śpi głęboko.

Obudził się znów z wieczora
Lecz na grzyby nie ta pora.
I schowały się jagody,
W liściach też z dębiny płody.

Znowu koniec z końcem wiąże,
Lecz nie związał. W nocy ? Skądże?
Nikt nie zwiąże z końcem końca
Gdy nie widzi ciągle słońca.




Kangurek

28 maja 2012

Skacze kangur sobie drogą,
Inni skakać tak nie mogą,
Bo nikt niema takich nóg,
Jak kangurzy ród do dróg.

I nie męczy się on wcale,
Kilometry ma za cale,
Europę w skokach przebył,
Niema miasta ,w którym nie był.

Choć jest młody i ubogi
Mu nie straszne żadne drogi.
Sam ten przebył drogi szmat.
Jest to kangur -obieżyświat.

I rowerem i skuterem
Ścigali się z Globtroterem.
Lecz kangurek w jedną chwilę
Zostawiał ich wszystkich w tyle.

Wszyscy chętni do wygody
Ze zmęczenia szli na lody.
A kangurek jak na stażu
Wciąż przyspieszał na wirażu.

Dla lepszego w drodze wsparcia
Wszystko w torbie miał do żarcia.
Torba wisi mu na brzuchu
Uszy długie -pięć ze słuchu.

Wszystko zgrane jest tak razem,
Że się chełpił swym pokazem.
Zobaczył go pan naczelnik:
-To nie diabeł , ale piernik!

Na okienku wisi plakat.
Jest na poczcie wolny wakat.
-Znasz już całą Europę
-Ja ma listów całą kopę.

-Może więcej ,dwa tysiące
-I zagrodę mam na łące.
-Sam tych listów nie roznoszę,
-Będziesz u mnie listonoszem.

-A po pracy na mej łące
-Możesz skakać jak zające.
-Dam ci jadło ,opierunek
-Za ten trudny twój frasunek.

W Małopolsce jest Skawina.
Lotem przeszła ta nowina
Wszędobylskim -głośnym głosem:
Kangur u nas listonoszem.

Wszędzie słychać o Skawinie,
Że Skawina z niego słynie
I nie żadna to jest bzdura,
Mają w mieście tym kangura.

Nosi listy tu i tam.
Polecony przyniósł nam.
Dał awizo ,podpisałem
Oczywiście ,pogłaskałem.



KULTURA

26 maja 2012

W rzece bobry małe, duże ,
Rozmawiają o kulturze.
Gdyby była czysta woda
Panowała by tu zgoda.

Patrzcie -ile w rzece dzieci,
Ile rzeką płynie śmieci?
Jak my mamy żyć w śród ludzi,
Gdy nam rzekę tylu brudzi?

Nasza rzeka ,woda nasza.
Skąd w korycie płynie kasza?
Cuchnie ,gryzie ,niejadalna.
Jest to rzecz nienaturalna.

Jeden się nasuwa wniosek:
W koło pozbyć się tych wiosek.
Całkiem nam to nie pomoże
Z miast wypływa śmieci morze.

Na te gady niema siły!
Żeby się tak potopiły!
Nie pomogą nasze tamy
Mimo ,że się tak staramy.

Nigdy zgody tu nie będzie.
Jeśli śmiecić muszą wszędzie,
Uciekajmy gdzie pieprz rośnie
Póki gdzieś jest jeszcze znośnie.

Niech się sami kąpią ludzie
W swym śmierdzącym żrącym brudzie.
I uciekli z tej obory
W niedostępne dzikie bory.

W rzekach kąpią się wciąż dzieci,
Sterty leżą po nich śmieci.
Żadne nie spotkało bobra,
Najważniejsza -frajda dobra!




8 grudnia 2010

BOCIEK I ŻABKI

Siedziały w ogrodzie
Dwie żabki przy wodzie.
Ze sobą kumały ,
Rytuał ich stały .

A bociek czatował,
Za krzakiem się chował.
Miał dosyć wszystkiego,
Drażniły ci jego.

Zdrowie w niedoli,
Głowa go boli.
Wrzeszczące owacje,
Zjadł je na kolacje .






23 maja 2012

MORŚWIN I BUTLONOS

Spotkał Morświn Butlonosa.
-Koza ci wychodzi z nosa.

-Taki ładny nosek ma się,
-To się Koza w środku pasie,

-Moja lepsza bracie kpina.
Rzekł Butlonos do Morświna.

Morświn nie chce znów być gorszy:
-Zgrabne noski są u Dorszy.
  
-Nie widziałem w Dorsza nosie,
-Nawet żadne małe Prosie.

-A dopiero taka Koza?
-To po prostu ,to jest zgroza!

Wyszła Koza w nerwach z nosa,
Z nosa wściekle z Butlonosa .

-Zaraz humor ci ten minie,
-Weźże przestań rżeć Morświnie.

Zabeczała do Morświna,
Morświnowi zbladła mina.

-Miast swój ryjek chciałbyś nosek
-Ładny ma go Butlonosek.

-Woli Kozę nosić w nosie
-Nie wyglądać tak jak Prosie.






15 maja 2012

ŚLEDZIE NA OBIEDZIE

Gdzieś na redzie płyną śledzie
Cały czas są na obiedzie.
Takie śledzie nie nażarte.
Czyje życie -ile warte?

Gdzieś na redzie płyną śledzie
Cały czas są na obiedzie.

Podpłynęły dwa delfiny:
Znowu śledzie ? To są kpiny!
Lecz nie było nic pod ręką,
Zjadły śledzie z wielką męką.

Gdzieś na redzie płyną śledzie
Cały czas są na obiedzie .

Przypłynęły z dala orki
Takie morskie złe potworki.
Jedzą śledzie na obiedzie
Jakoś im się w wodzie wiedzie.

Gdzieś na redzie płyną śledzie
Cały czas są na obiedzie.

Wpadły rankiem wieloryby
Ich przysmakiem morskie ryby.
A najbardziej lubią śledzie.
Jedzą śledzie na obiedzie.

Gdzieś na redzie płyną śledzie
Cały czas są na obiedzie.

Wypatrzyły je wnet foki.
Za śledziami robią skoki.
Na obiedzie dobre śledzie
I na fali foka jedzie.

Gdzieś na redzie płyną śledzie
Cały czas są na obiedzie.

Płynie rybak rzucił sieci
W nie ławica śledzi wleci.
Wyjął całe sieci w śledzie
Dobre będą na obiedzie.

Gdzieś na redzie płyną śledzie
Cały czas są na obiedzie.
Nienażarte są te śledzie.
Ale im się w biedzie wiedzie!




14 maja 2012

Żyrafy

Jest w Afryce Kongo rzeka,
Na brudasów nie narzeka.
A zwierzęta -tak jak ludzie
Chcą być czyste ,nie żyć w brudzie.

Więc w tej rzece raz do roku
Brak jest miejsca ,tyle tłoku.
Przyszły słonie i zebr stada
I antylop ,tak wypada.

Gonią ,chlapią się jak dzieci,
-Niech nam sierść czystością świeci.
I żyrafy zachwycone,
Też być chciały wyczyszczone.

Stoją w wodzie po kolana,
Każda z nich rozczarowana.
-Przecież długie mamy szyje,
-Kto te szyje nam umyje?

-Taka gafa ,taka gafa,
Żali jedna się żyrafa.
-Ale gafa ,ale gafa,
Wzdycha druga już żyrafa.

Z dala śmieją się z nich hieny.
-My wam szyję umyjemy.
-Swe zegnijcie nam kolana
-Każda będzie z was zadbana.

A żyrafy ,jak żyrafy,
Popełniają ciągle gafy.
Chciały czyste mieć swe szyje,
-Dobra nasza -hiena myje!

Lecz gdy zrobią w wodzie klęczki
Już nie będą mieć ucieczki.
Śmieją się ogromnie hieny.
-Zaraz głupie wszystkie zjemy.

Na to wszystko patrzył lew.
-Tu poleje się wnet krew.
-Ach te hieny ,jakie chciwe!
Ryki dawał przeraźliwe.

Lew tak ryczał ,sam zazdrościł.
Sam chciał lizać żyraf kości.
W strachu buchła wręcz panika.
Każde zwierze szybko zmyka.

Pędzą zebry jak szalone
Antylopy nie strudzone,
Słonie też już są w odwrocie.
Burza w wodzie ,kropel krocie.

Blady strach padł na żyrafy
Nie chcą znów popełnić gafy.
I uciekły pod akację.
-Lew to miał naprawdę rację!

Po czym jęły skubać liście
Które lubią oczywiście.
A te szyje ? Kto im myje?
Naukowa to jest gratka,
Pozostaje wciąż zagadka.




11 maja 2012

Wilk

Wilk wiadomo leśna psina.
Z każdym zwierzem burdy wszczyna.
Żeby tylko takie sprawki?
On urządza wszystkim drgawki!

Do księżyca gdy zawyje
W jamy się chowają żmije.
Po sąsiedzku znów niedźwiedzie
Trzęsą się jak zwykłe śledzie.

Zaś rudzielec pospolity
Lis ,na cztery łapy bity,
Chce zamienić się w wiewiórkę.
Z drzewa skoczyć aż na chmurkę.

A wiewiórka do swej dziupli
Nie wpuściła swoich kumpli.
Nawet borsuk co jest srogi
Za pas daje szybko nogi.

Zając ,sarny i jelenie -
Słychać piski i beczenie.
W tym skowycie do księżyca
Wszystkim zwierzom bledną lica

Choć wilk nie jest wilkołakiem
Ale nocnym jest chojrakiem.
Przenikliwy skowyt jego
Wystraszyłby umarłego.



11 maja 2012

Muchomorek

W leśnej kniei ,dzikim borze
Rósł muchomor sam nie borze.
Wokół tylko są paprocie
Aż ich ile ? -Wielkie krocie.

Więc czerwony muchomorek
Miał straszliwie zły humorek.
Pod paprocią maluteńki
Jest w tej kniei samiuteńki.

-Przecież tak tu być nie może,
-Ja sam jeden w gęstym borze?
Postanowił ruszyć w drogę,
Ale grzyb miał jedną nogę.

Jedna noga -kuternoga,
Kuśtyk -kuśtyk -ciężka droga.
Strzepał się tak nasz biedaczek,
Że wytrzepał z siebie maczek.

Dość podmokła była łąka
Spadły na nią te nasionka.
I nie było już zielono
Lecz zrobiło się czerwono.

Wyskoczyły kapelusze
Każdy z wielkim animuszem.
Aż paprocie się wzruszyły'
Kropelkami pokropiły.

I czerwony muchomorek
Ma wspaniały już humorek.
Z tak przedziwnej tej wycieczki
Muchomorki są w kropeczki.






Dla mojego przyjaciela Pana Tadeusza
I jego żony Pani Halinie z okazji
Trzeciej rocznicy urodzin wnuczki
Leny serdeczne życzenia
Pozdrawiam

7 kwiecień 2012

WNUCZKA

Jest w Bytomiu fajny dziadek
Dziadek ma na imię Tadek.
Jego żonka to Halinka
Babcia słodka jak malinka.
Jest u dziadków wnuczka Lenka
Żwawa taka jak syrenka.
Ma ta Lenka już trzy latka
Wciąż na rączki chce do dziadka.
Dziadek bardzo z niej się cieszy
Wziąć na rączki więc się spieszy.
Ale chwila ,nie uciekaj,
Stój  Lenoczka ,weź poczekaj.
Błyskawica -ech ty mała!
U babuni już siedziała.
I się śmieje z dziadka Tadka.
Babka mówi ; ale wpadka
Wcale nie jest moja wina,
Lepsza babcia jest Halina.
Dziadek niby że się boczy
Wie ,że Lenka z nim się droczy.
Babcia wielce jest radosna,
Świeży powiew w domu -wiosna!
I Tadeusz znowu młody ,
Z werwą skory do przygody.
Tak w swą wnuczkę jest wpatrzony,
Goni ,skacze , no szalony!
Ta historia to jest życie
Dziadki mażą o tym skrycie,
Żeby nie być starym mruczkiem
Muszą bawić się z swym wnuczkiem.




14 maja 2010

KOSMICZNA CZKAWKA

Na podwórku wielkie krzyki
Kogut pieje na indyki
Tam na dachu siedzi kawka
Dręczy ją kosmiczna czkawka

Męczy w słonecznej pogodzie
Telepie w porannym chłodzie
I trzęsie nią gdy ma nerwy
Po prostu trzepie bez przerwy

Co ma począć biedna kawka
Gdy ją taka dręczy czkawka
Zebrały się w koło ptaki
Chcą uradzić sposób jaki

Jaki ptaki tylko znają
Wnet już wszystkie zaczynają
Zaskrzeczała pierwsza sroka
Przyglądała się z wysoka

Dobrze połknąć dwa żołędzie
Może czkawki tej ubędzie
Albo by tak po robaczku
Ćwierknął wróbelek na krzaczku

Lepiej trzeba troszkę gryki
Głośno gulgoczą indyki
Myślę bardziej szczyptę soli
Sól z tej czkawki ją wyzwoli

Powiedziała co wiedziała
Tamta Sójka co siedziała
Na to wszystko Stara Sowa
Sowa ponoć mądra głowa

Niech no idzie do doktora
Bo ta Kafka przecież chora
Nie zgodziły się Skowronki
Przyleciały właśnie z łąki

A Skowronki wszystko wiedzą
A co wiedzą to powiedzą
W starej dziupli w ciemnym borze
Szeptucha mieszka -pomoże

Zna zaklęcia Szara Wrona
U czarownic jest uczona
Niech więc leci do niej Kafka
Zaraz zniknie jej ta czkawka

Gdy to ptaki usłyszały
Aż skrzydłami zatrzepały
Wrona !? Złe o niej powieści
Straszne ,w dziobie się nie mieści

I słyszała je też Kafka
W mig minęła jej ta czkawka
Trochę strachu nie zaszkodzi
Gdy o zdrowie przecież chodzi




12 maja 2010

KOTEK

Szary bury i ponury
Lubi mleko ma pazury

Chodzi sobie czasem w nocy
Nawet często po północy

Lubi łasic się do nogi
Ma dla siebie swoje drogi

Chętnie nimi się przechadza
Lecz nie jak ktoś mu przeszkadza

Myszy to jego zajęcie
Łapie bardzo je zawzięcie

Teraz sobie smacznie chrapie
Przy piecyku na kanapie

Czy już wiecie o kim mowa
O koteczku jest rozmowa




11 maja 2010

ZASADY

W dużej rzece Nil w Egipcie
Baraszkują sobie Chipcie
Chlapią też się Krokodyle
Razem nie policzysz Tyle

A na brzegu Słonie stoją
I do wody wejść się boją
Moczą trąby dość ostrożnie
W Nilu bywa bardzo groźnie

Krokodyle nie nażarte
Paszcze mają wciąż rozwarte

Chipcie fajnie się gramolą
Zamiast mięsa trawę wolą
Lecz kto zbliży się nie znacznie
Obserwują zaraz bacznie

Nikt nie wejdzie więc do wody
Bo nikt nie da na to zgody

Dżungli prawa są okrutne
Nie zawodzą tak są butne
Każde zwierzę zna zasady
Chipcie Słonie nawet gady

Nawet człowiek -nie możliwe
Zwierzę jednak jest tchórzliwe
Jak Struś siedzi cicho grzecznie
Te zasady są tu wiecznie



13 maja 2010

OSTRA OSA

Ponad łączką lata osa
Żądło cieńsze ma od włosa
A jak kogoś nim ukłuje
Ten się szybko źle poczuje

Na bosaka biega mały
Jasio chłopiec dość zuchwały
Swojej mamy nie chce słuchać
Woli sobie w mlecza dmuchać

Zobaczyła go wnet osa
-A ! -Jest bestia ! -I to bosa !
Żądło zaraz wypuściła
Chłopca w nogę użądliła

Beczy Jasio obolały
Jest pokorny-nie zuchwały
Woła głośno swoją mamę
Niech opatrzy mu tę ranę

-Moja mamo ukochana
-Bardzo boli mnie ta rana
-Teraz będę zawsze słuchać
-Tylko w nogę proszę dmuchać

Roześmiała się mamusia
Z tej przygody jej synusia
Utuliła podmuchała
Noga bolec go przestała

Lata sobie dalej osa
Żądło ostre ma jak kosa
Lepiej osie schodzić z drogi
Bo spotkania finał srogi


2 marca 2012

ZEBRY

Pod akacją zebry w stadzie
Hucznie radzą na naradzie
Czy krzyżyki na dokładkę,
Czy zamienić paski w kratkę?

Wtem zabrały głos trzy zebry;
Chcemy wzory mieć z algebry,
Tu ujmiemy tam dodamy
I maturę wszystkie zdamy.

A trójkąty i kwadraty
Można dodać by na raty.
A gdzie koła ? No ,gdzie koła?
Czwarta zebra z tyłu woła.

Na kwadraty i kółeczka
Fajna będzie taka sieczka,
I trójkąty a w nich krzyże
Odłam zebr uszami strzyże.

Słychać z boku takie rżenie;
Inne my mamy  marzenie.
Nasza sierść niech będzie w kwiatki,
Taki wygląd byłby rzadki.

Tak zmieniają się ich style
Coś innego chcą co chwile.
Trudno im się godzić w stadzie,
Wszystkie zebry w wielkiej zwadzie.

Wreszcie stara zebra rzecze;
Dosyć ciekawe ,nie przeczę.
Lecz w jedności niema wiary
Antagonizm ,ciągłe swary.

Wiecie co ja myślę zebry;
Po co nam wzory z algebry,
Na co nam te łamigłówki,
Przecież znamy z podstawówki.

A kwiatów nie brakuje dokoła,
Tylko nauka i szkoła!
Odrzućcie zebry te bzdury,
Przeszkadzają do matury!

Weźmijcie się do nauki?!-
Wy pokręcone nieuki!
Wszystkie  na sierści od tamtej pory
Mają zebry z pasków wzory!




25 sierpnia 2010

BOBRY

Pokłóciły się dwa Bobry
Który zły jest który dobry
Który głupi który mądry
Kłócą się jak głupie Flądry

Flądry złe i Flądry głupie
Sprzeczkę naszą mamy w pupie
Całą sprzeczkę pod ogonem
Pogodziły się z fasonem

Zgodne są już obaj Bobry
Jeden dobry drugi dobry
Jeden mądry drugi mądry
Tylko głupie złe te Flądry

Usłyszały wszystko Flądry
Odkąd to Bóbr taki mądry
Odkąd to Bóbr taki dobry
Ej panowie ej wy Bobry

Źle ,nie ładnie ,brzydko Bobry
Pomysł wasz ten nie jest dobry
Także nie jest wcale mądry
Tak oczerniać nas !Jak flądry



17 sierpnia 2010

POTRZEPANY ZAJĄC

Zaiwania zając w trawie
Wnet by przeszedł całą prawie
Lecz swe łapki pokłuł w oście
Jęknął z bólu niczym w chłoście
Kole oset bolą łapki
Pewnie miał na oczach klapki
Mógł też ubrać sobie buty
To by nie był taki skuty
Jak chce chodzić wciąż na skróty



MOJA MAMA JEST KOCHANA

Ref .Moja mama nie jest święta
Ale kocham ją
Na tatusia jest zawzięta
Ale kocham ją
W domu gębą rządzi pełną
Ale kocham ją
O nic kłuci się wciąż ze mną
Ale kocham ją

Niby trochę ,że już stara
Jest ma mama debeściara
Lubi róże mieć w ogrodzie
Zna się nieźle też na modzie

Mama jest mi przyjaciółka
Taka starsza pszaprzypsiółka
Czasem nie zamyka buzię
Ale raczej jest na luzie

Mojej mamie to ja wieżę
Mogę zwierzyć się jej szczerze
Choć mam te szesnaście lat
Mogę jasno patrzeć w świat



12 maja 2010

PLUSKACZEK

Płynie sobie rzeka Odra
Po niej sunie fala modra
Na tej fali kipiel biała
A w kipieli  ? -Rybka mała

W dużej bańce w samej pianie
Leży sobie jak na sianie
Z nudów patrzy na obłoczki
I prostuje bujne loczki

Jak wczasowicz w okularkach
Śledzi słońce przy porankach
Płetwą głaska swą desunię
Wnet na fali nią pofrunie

Ma na sobie żółty fraczek
A na imię ma Pluskaczek
Na tych falach wciąż serwuje
Tak się w wodzie dobrze czuje




12 maja 2010

KACZUSZKI

Na trawniku są kaczuszki
Wszystkie mają żółte brzuszki
Żółte mają też skrzydełka
Bo są z puchu jak kołderka

Mama kwacze drogie dzieci
Słońce dzisiaj mocno świeci
Chodźmy razem do staweczku
Ukąpiemy swe pióreczka

Kąpią w stawie się kaczuszki
Umoczyły sobie brzuszki
Umoczyły też skrzydełka
Radość kaczek z wody wielka

Trzeba dzieciom wszystkim wiedzieć
Kaczki w wodzie lubią siedzieć
Czyste piórka wszystkie mają
O swój wygląd zawsze dbają


12 maja 2010

JEST PIĘKNY

Żółta żabka kuma w stawie
Mały świerszczyk cyka w trawie
W cieniu komar głośno bzyka
Czyż nie piękna ta muzyka

Pełno w koło barwnych kwiatów
Kuszą kolorem i wonią
Motyli tyle co gonią
Czy potrzeba brzydkich światów

Tu na drzewie dzięcioł kuje
Obok niego szpak flirtuje
Słowik na wysokim niebie
Czy on śpiewa sam dla siebie

Liście cicho szumią w lesie
Echo w górach szum ten niesie
Świeży powiew wiatr rozsiewa
Jak to dobrze że są drzewa

Szemrzy potok wśród dębiny
Promyk dojrzał krzak maliny
Nuci o tym sam skowronek
Każdy piękny jest tu dzionek



12 maja 2010

ANIOŁECZKI

Aniołeczki cukiereczki mają białe piórka
Nie zobaczy nikt ich z ziemi zasłania je chmurka

Aniołeczki cukiereczki to Boże stworzenia
Jeśli westchniesz do nich mocno spełnią twe marzenia

Aniołeczki cukiereczki czuwają nad nami
Jeśli będziesz zawsze grzeczny pomogą czasami

Aniołeczki cukiereczki szybują na niebie
Może w nocy jak już zaśniesz zaglądną do ciebie

Aniołeczki cukiereczki cudne sny rozdają
Śnią się dzieciom tylko takim które rano wstają



2 lutego 2011

ZEMSTA

W lisiej norze młode liski
Urządzają sobie piski.
Bez opieki siedzą same
Wyczekując swoją mamę.

Na nic nie zważając
Kica po lesie zając.
Wpada do lisiej nory;
-Co jest małe potwory!

-Nie ma taty ? Nie ma mamy?
-No to sobie pogadamy!
-O co chodzi drogi panie?
-Chcę wam zrobić tęgie lanie!

-Za co  kara taka?
-Za ojca bydlaka!
-Za matkę ponurą!
-Wreszcie jestem górą!


26 sierpnia 2010

POKRZYWA

Nikt nie pisał o pokrzywie
Ja sentyment do niej żywię
Rośnie wszędzie gdzie popadnie
Gdzie nasionko z wiatrem spadnie

Człowiek ma ją tu za chwosta
Pozbył by się chętnie  -basta
Niech nam rośnie i rozkwita
Choć roślina pospolita

Tu się właśnie tylko zdaje
Czas więc zmienić obyczaje
Uświadomić swych rodaków
Zbyt w naturze wiele braków

A roślina to nie zwykła
Nuż dlatego że przywykła
Rosnąc tam gdzie nie chcą inne
I co ? Nie jest to aż dziwne

Że jej pełno aż w nadmiarze
Jest natury dla nas w darze
Na bok do niej wszelkie złości
Ma lecznicze właściwości

Nie odkryte wszystkie zatem
Z góry ją pilnuję z batem
To najlepsze są sposoby
By powstrzymać te osoby

Którym brak jest świadomości
A na pewno wiadomości
Przemądrzałe  niedouczki
Przecież rosną wasze wnuczki

Tu się zwracam do młodzieży
Niech się uczy i zawierzy
I pilnuje tej przyrody
Są zbyt wielkie już w niej szkody

A na koniec się ośmielę
Moi młodzi przyjaciele
Napisałem krótką fraszkę
By zakończyć tę igraszkę

Gdy dotyka cię pokrzywa
Robi ci się mina krzywa
Tak się właśnie czasem zdarzy
Że pokrzywa mocno parzy

Robią bąble się na ciele
Poco człowiek więc ją piele
Lepiej wcale jej nie tykać
Poco z bólu ślinę łykać

(Tak w nawiasie jeszcze wtrącę
Coraz mniej pokrzyw na łące)





10 grudnia 2010

PINGWIN

Kpina trzyma się pingwina
Czy to chłopiec czy dziewczyna
Jednakowe mają stroje
Czy są razem czy we dwoje
Czy to para małżeńska
Czy też dwójka to jest żeńska
Może jednak to chłopacy
Jak bliźniacy obaj tacy
Dziób pingwina tu się zgina
Od pingwina nikt pingwina
Nie odróżni  -ale kpina
Jaka jest więc pleć ,pingwina ?



10 grudnia 2010

PRZYKRE ALE PRAWDZIWE

Lampart jest ciągle taki uparty
I ciągle głodny i nienażarty
Bez przerwy wcina, tłuste ma ciało
Brzuch już nie może a jemu mało

Największy grubas jest na pustyni
Nic się nie różni od wielkiej dyni
Wcale na drzewo już się nie wdrapie
Zarosły tłuszczem pazury w łapie

Waży już biedak prawie dwie tony
I na każdego jest obrażony
Śmieją się z niego wszystkie zwierzaki
Kto by się nie śmiał z takiej pokraki

Czyja to wina może lamparcia?
Pseudo  przyjaciół i złego wsparcia!
Skąd my to znamy ,czyjeś problemy?
Kamienne serca ,my wszyscy wiemy



27 sierpnia 2010

PINGWINY Z POD PIERZYNY

Wyskoczyły dwa Pingwiny
Dwa Pingwiny z pod pierzyny
W środku zimy na golasa
I co robią -no HOP SA SA

Jak to obaj na golasa
Tak bez wstydu tak HOP SA SA
Tak to właśnie tak to właśnie
Trzeci Pingwin jak nie klaśnie

Podoba się mu HOP SA SA
Tańczy z nimi na golasa
Pingwin czwarty też gotowy
Do zabawy bez namowy

Czwórka cała na golasa
Razem tańczy no HOP SA SA
Reszta braci się zwiedziała
No HOP SA SA tańcowała

Tańcowała i tańcuje
No HOP SA SA tak rajcuje
Przyszły sobie do bobasa
Też tańcuje na golasa

W swym łóżeczku w środku domu
Nie przeszkadza to nikomu
Na golasa no HOP SA SA
No HOP SA SA na golasa



17 maja 2010

NIESPODZIANKA

Mama dała mi pisankę ,
Z czekolady niespodziankę ,
Z czekolady też króliczka ,
Włożyła je do koszyczka .

Kurcze blade !Czekolada !
Zjeść od razu ? Nie wypada!
Jutro idę na wycieczkę ,
Wezmę -skubnę tam troszeczkę .

Rano wstaje -kurcze blade ,
Koszyk na podłogę kładę ,
Zaraz patrzę mu do środka ,
Sam króliczek jest jak sirotka .

To dopiero niespodzianka
Przytrafiła mi się z ranka .
Kurcze blade !To nie bajka !
Było jajko !? Niema jajka !

Kurcze blade !Taka strata!
Patrzę -Kurcze Blade lata !
Lata sobie po podłodze
Już przybiegło ,jest przy nodze .

Kurcze się wykluło z jajka !?
Kurcze !Jednak to jest bajka !

Nagle woła ;Halo !Kwoka !
Nie patrz na mnie ta z wysoka !
Dawaj szybko czekoladę !
Głodne jestem ,kurcze blade!

-Kurcze blade ! Czekolada !?
-Kurcze blade ! To przesada !
Nie przesada czekolada,!
Gdy karnacja moja blada !

Rzekło do mnie Kurcze Blade ,
I wskazało czekoladę .
Dałem mu tę czekoladę
Niech mi rośnie Kurcze Blade .

Kurcze blade ,Kurcze Blade
W mig z młóciło czekoladę .
Było jajko ,był króliczek ,
Teraz pusty jest koszyczek .

Ja też jestem łakomczuchem ,
A zostałem z pustym brzuchem .
Kurcze ,sam już jestem blady ,
Też chce mi się czekolady !

Wstawaj synku ,dość już spania .
Kurcze blade ,niema drania !


16 sierpnia 2011

SUSŁY

Nic nie puszczał pary z gęby
Pewien suseł ,suszył zęby ,
Obok szwagier ,również teść,
Szybko poszła o tym wieść.

Podchwyciła jego żona
Zęby suszy jak szalona
I teściowa  ,jakże ,też
Rozłożyła zęby w szerz.

Oczywiście też szwagierka,
Jej proteza także wielka,
Suszy zęby swe do słońca
Tak codziennie ,tak bez końca.

Wyszedł z nory mały brzdąc ,
Coś od mamy jakby chcąc,
Już miał mówić ,lecz te zęby
Wyskoczyły same z gęby,

Nic nie mówi ,głupia mina,
Przecież zębów jest to wina,
Usiadł blisko swojej mamy
Suszy zęby -duet zgrany.

Zanim wyszedł młodszy brat,
Zęby wielkie ma jak świat!
Jakże chętnie w słońcu suszy,
Nawet halny go nie wzruszy.

Potem wyszły siostry dwie
Suszą zęby jak we śnie,
Przecież obie są panienki,
Pokazują swoje wdzięki.

Nie minęło dwa tygodnie,
Wszystkie susły suszą zgodnie.
Na polanie w blasku biel,
Susły mają słuszny cel.

Kto o zęby swoje dba
Zdrowe zęby zawsze ma.
Każdy suseł o tym wie
Tak pochwalić nam się chce.

Lecz to susły a nie dzieci,
U nich zatem to obleci.
Suszyć zębów nie wypada
Drogie dzieci ,taka rada.


29 listopada 2011

KARPIK

Mały karpik rybka wodna
W stawie czuje się swobodna
Pływa sobie w głębiach toni
Jest szczęśliwa łez nie roni

Przyszedł wędkarz na łowisko
Usiadł wody bardzo blisko
I zarzucił wędkę w toni
Może jakiś karpik goni

Obserwuje spławik bacznie
A nuż branie wnet się zacznie
Marzy chłop o wielkiej rybie
Przecież na nią tutaj dybie

Mały karpik rybka wodna
Akuratnie była głodna
Podpłynęła pod przynętę
Cmokła haczyk na zachętę

Złapał wędkarz szybko kija
Szybko żyłkę na nim zwija
Ściągnął zestaw w szybkim w biegu
Mały karpik jest na brzegu

Mała rybka cała w szoku
Milowego światów skoku
Dokonała w młodym wieku
Tyci karpik -ty człowieku!




7 września 2011

RZEKOTKA

Nie do wiary ,nie do wiary,
Wśród konarów głośne swary.
Może to są jakieś plotki?
Nie ! -Tak się drą Rzekotki.

Pokłóciły się dwie panny
Która z nich ma wejść do wanny.
Wanna jedna ,mało wody,
Obie chciały iść na lody.

Przecież takie koleżanki,
Razem wiły wcześniej wianki,
I w bajorku się chlapały,
Ile uciech razem miały .

Wreszcie przyszła im ochota
Żeby wyleźć z tego błota.
Obie czarne ,w błocie całe,
Takie z ziemi bryłki małe.

Iść na lody nie wypada,
Między nimi taka zwada.
Mała wanna z liścia babki
Nie pomieszczą się dwie żabki.

Każda pierwsza chce być w wodzie,
Druga zostać ma na lodzie?
Tak się kłócą ,tak rzegocą,
Z taką siłą ,z taką mocą.

Szumią drzewa ,echo niesie,
Rozeszło się wnet po lesie.
I na niebie słychać było,
Aż się Słońce obruszyło.

Te Rzekotki to są gbury.
Schowało się za dwie chmury.
Chmury długo nie czekały
Strugą deszczu je polały.

Obie żabki teraz w ciapki,
Nawet w ciapki mają łapki.
Jak przez sito deszcz przez liście
Nie umył je oczywiście.

Te okropne krople wody,
Brr .Zimne jak z lodówki lody.
Ratuj się kto może !Rety!
Trzęsą się dwie galarety

Jazgot ucichł w lesie biało,
Gdzie Rzekotki ,co się stało?
Zaginęły o nich słuchy.
Miast na lody ,do poduchy!




23 listopada 2010

ZIMA WSTRĘTNA

Idzie Zima .Wiatr ponury
Wciąż napędza ciemne chmury.
Każda gruba jak poducha,
Pełna śniegu , wciąż wiatr dmucha.

Też nie widać blasku Słońca,
A wiatr dmucha tak bez końca.
Mgła śniegowa - zawierucha,
Płatki śniegu  wiatr tak dmucha.

Wcześnie dzionek noc przegnała,
Zima  ,na dobre nastała.
Zaspy śniegu kryją pole,
Płaszcze puchu chronią rolę.

Jakże proste porównanie,
Jednak ,zima nie ustanie.
Rozłożyła się na dobre.
Znowu mamy białą kobrę!

Mróz spiął wody taflą lodu,
Coraz zimniej więcej chłodu.
Ludzie mają kwaśne miny,
Ach ta zima robi kpiny-

Każdy głośno wciąż narzeka,
Niech ta zima stąd ucieka!
Ani mi się śni! I wciąż tkwi!
Ależ perfidnie z ludzi kpi!

Ach ty zimo niewygodna,
Czemuś ty jest taka podła!?
Każdy ma swój charakterek;
Lato -ciepły wiaterek,

Wiosna -w zieleń się ubiera,
A zima ? -Mocno doskwiera.
Acha ? A co jest jesienią?
Jesienią ? -Drzewa się mienią. 




23 listopada 2010

TALENTY

Kiedyś Pan Bóg dał talenty,
Cóż ,nie każdy rozgarnięty.
Wszyscy jednak je dostali.
Starzy ,młodzi ,duzi ,mali.

Pierwszy drętwy ,nie kumaty,
Do kieszeni schował w szmaty.
Szczęście samo mnie dopadnie -
Tak wymyślił sobie ładnie.

O tym, nie wspomniał nikomu
Całe życie spędził w domu.
Szmaty, mocno zgryzły myszy
On staruszek ,już nie słyszy.

Drugi trochę miarkowany
Był kontent ,uradowany,
I nie schował do kieszeni,
A na złoto je zamienił.

Dość wygodnie mu się żyło,
Póki złota trochę było.
Kończy kiedyś się to wszystko,
Obudził się biedaczysko.

Trzeci ,bardziej rozgarnięty,
Aż pomyślał że jest święty.
Przegrał w karty te talenty.
Poczym poczuł się przeklęty.

Czwarty zaś ,nad wyraz grzeczny,
Nader skromny i waleczny,
Wziął talenty wsadził w głowę,
Teraz piszę ,ot -tą mowę;

Talent w życiu to przygoda,
Więc zmarnować jest go szkoda,
Tajemnicą jest owiany,
Nic za darmo ,Pan Bóg cwany.

By talenty nam błyszczały
I przyniosły dużo chwały,
Trza je objąć wielką troską,
Są nagrodą dla nas Boską.

Nigdy nie wie ,kto ,i kiedy?
Odkryć talent mogą zgredy.
Jeśli Pana taka wola ,
Objawi się u potwora.

Mocna wiara w swym umyśle,
Pan na pewno nam je wyśle.
Różna droga do spełnienia,
Walczyć trzeba o marzenia.




14 maja 2010

JAK SIĘ PISZE WIERSZE

Opowiem wam drogie dzieci
Jak poeta wiersze kleci.
Dwie linijki dopisuję
Pierwszą zwrotkę już rymuję.

O poranku sobie wstaję
I jak każdy mam zwyczaje.
Myję zęby ,golę brodę,
W drugiej zwrotce leje wodę.

Płynie chmurka ,wiatr powiewa,
Mruczą głośno stare drzewa.
Baran beczy ,muczy krowa
Trzecia zwrotka jest gotowa.

Rozumiecie w czym tkwi sekret ?
Już wam piszę o tym dekret.
To łatwizna zwrotka czwarta,
Wcale nie była uparta.

Zwrotkę piątą piszę sobie
Przy herbatce którą robię,
Jeszcze cukru ,troszkę mleka
I tak miło czas ucieka.

Czy już wiecie jak to leci ?
Szusta zwrotka się tu kleci.
Rymowanie tylko jedno
Proste - W prostocie tkwi sedno.

Dalej pisać drogie dzieci ?
Pewnie wiecie jak się kleci.
Siódma zwrotka dla teorii
Kończy wierszyk w śmiechu glorii





Niedziela 29 01 2012

Niesamowita historia

Pewien wędkarz nad jeziorem
Wzmagał z wielkim się potworem.
Szczupak mocno wodą chlapie
Swym ogromnym pyskiem kłapie.

Kłapnął żyłkę, kłapnął wędkę,
Na wędkarza też miał chętkę.
Lecz się wędkarz zreflektował,
Wiosłem biedak się ratował.

Lecz szczupaka tak poniosło,
Migiem pożarł całe wiosło.
Groźnie patrzył na wędkarza,
Co się nigdy tak nie zdarza.

Podczołgał się z miną żwawą
I chce odgryźć nogę prawą.
A nasz wędkarz ,biedaczysko
Podskakuje  mimo wszystko.

Aż się kiwa łódka cała.
Bestia wcale nie przestała
I napiera mocniej jeszcze .
-Na kolacje zjadam leszcze,

-Na śniadanie lubię brzany,
-A na obiad ;-jem barany.
Kłapnął szczupak więc wędkarza
Co nad wodą to się zdarza.

Właśnie taką miał ochotę
I go połknął niczym szprot-ę .
-Opakowania nie znoszę.
Wypluł ciuchy i kalosze.

Poczym wskoczył do jeziora
Już nie widział nikt potwora.
I nie widział nikt wędkarza.
Co nad wodą też się zdarza.

Aż się w głowie to nie mieści
Takie z wody słychać wieści.
Usłyszeli to wędkarze
Nad jeziorem w pewnym barze.

I choć mieli dość ochoty
Tylko zjedli w barze szproty.
Nie chcąc mieć z nim do czynienia
Wyszli mówiąc do widzenia.

Póki pływa ta w nim zmora
Niema wieści z nad jeziora .
Bo też niema tam wędkarzy.
O horrorze ,nikt nie marzy.







11 maja 2010

ZMORA

Mała żabka kuma w stawie
Obok bociek czyha w trawie
Chciwie zerka lewym okiem
Chce się zbliżyć cichym krokiem
Obiad czeka tuż za trzciną
Bociek zaś z poważną miną
Nieruchomy jak słup stoi
Czegóż on się tak znów boi
A nóż prawie pięć dni pości
W strasznej teraz jest już złości
Marsza grają wszystkie flaki
Na tę żabę ma on smaki
Jak mu czmychnie tuż z przed dzioba
To ogarnie go choroba
Żaba również jest na diecie
Zapolować wyszła w lecie
W zimie wcale nic nie jadła
W net by sama z głodu padła
W pełni lato Słońce świeci
To nad wodę przyszły dzieci
Rozbawione chlup do wody
Narobiły Bocku szkody
Szybko czmychła żaba rychła
Tylko woda po niej prychła
Bociek w nerwach jest już chory
Ależ wstrętne te bachory
Myśli sobie w wielkiej złości
Jeśli nawet są z miłości
Broń mnie przed tym Panie Boże
Więcej dzieci nie podłożę






14 maja 2010

ARY I PINGWINY

Raz dwie Ary w telewizji
Zobaczyły ich na wizji.
Wszyscy smukli i w surdutach
W żółtych szalach ,czarnych butach.
Eleganccy ci panowie
A przystojni -co się zowie.
Zapytały ;Kto to taki
W telewizji są te ptaki?
Czemu ptaki mają fraki
I do tego kolor taki?
Czemu one nie latają
A na brzuszkach się ślizgają?
Czy się ptaki dobrze mają?
Jak się one nazywają?
Czemu wszędzie tam jest biało?
Co z zielenią też się stało?
Czy daleko ta kraina?
A ciekawska jest ich mina.
Czy na mężów się nadają?
Mnie dwie Ary wciąż pytają.

Na biegunie drogie panie
Tam jest zimno niesłychanie
I dlatego tamte ptaki
Ubierają sobie fraki.
Jest daleka ta kraina
I ojczyzną jest Pingwina.
Żadne tam nie rosną drzewa
Też żadnego nie ma krzewa.
Za to mrozy gigantyczne,
Śniegu zaspy niebotyczne.
A Pingwiny ,drogie panie
Lubią na śniegu ślizganie.
Tak więc wiecie drogie Ary
Dziwne by z was były pary.
Nie jest dla was mąż z pingwina
I za zimna jest kraina.




2 czerwca 2010

KLEŃ I LESZCZ

Ciemne chmury kropią deszczem
Kleń na łowy płynie z Leszczem
Woda w sam raz jest na branie
Czas poderwać jakieś panie

Więc wpłynęli do zatoki
Oba duże tłuste smoki
W deszczu w rzeczce rwąca woda
Musi tu być Brzanka młoda

Podpłynęli ,korzeń gruby
Cztery na raz chcą wziąć śluby
Cztery Brzanki pod nim stały
Cztery na raz mężów chciały

Co za dużo to nie zdrowo
W strachu rzekł Leszcz honorowo
Ty masz racje Leszczu drogi
Odparł Kleń i obaj w nogi






25 maja 2010

ROPUCHY

Raz dwie żaby żyły w stawie
I kumały co dzień prawie
Albo wcale nie kumały
Bo leżały albo spały

A ten stawek bardzo mały
Zajmowały żaby cały
To ropuchy a nie żaby
Takie żabie duże szkraby

Więc nie żaby a ropuchy
Temu czemu rechot  głuchy
Obrzydliwe Fe ropuchy
Jedzą tylko tłuste muchy

A ten stawek też jest głuchy
Nie latają nad nim muchy
Bo jak lecą nad nim muchy
To je zjedzą Fe ropuchy





29 listopada 2011

DOROTKA

Była sobie raz Dorotka
W domu miała psa i kotka
Jej najlepsi przyjaciele
Choć ich miała w szkole wiele

Kotek wchodził na kolana
Tuż pies ,by nie była sama
Dorcia rada ,wniebowzięta
Tak kochają ją zwierzęta

Co dzień w szkole jest radosna
Promyk bije z niej jak wiosna
Wszystkim w koło się uśmiecha
I rodzicom jest uciecha

Aż się dziwi pani w szkole
Innych to znów w oko kole
Nie rozumią tej Dorotki
Na jej temat wszędzie plotki

Ciągle chodzi uśmiechnięta
Wciąż pomaga jest przejęta
Nic nikomu nie zaszkodzi
A w nauce się powodzi

Skąd ta radość bije taka
Prosta sprawa ma zwierzaka
A Dorotka ma aż dwa 
Więc w radości ciągle trwa  


29 marca 2011
Na melodię Zielony Walczyk Raz Dwa Trzy

ŚWIERSZCZYK

Zielony świerszczyk zielony
Skacze po kwiatkach szalony
Wyskoczył w strachu z pod miedzy
Śmieją się z niego koledzy

Nie bój się świerszczu nie bój się
Do drogi z nami gotuj się
Pędzić będziemy przez pola
Nie złapie nas już niedola

A gdy będziemy daleko
Będziemy z mlecza pić mleko
Kąpać będziemy się w rosie
Wszystkich dokoła mieć w nosie

Gdy odpoczniemy na szczawie
Będziemy skakać po trawie
Będziemy chadzać po gaju
Śpiewać piosenki o maju

Ref Zielone świerszcze zielone
Skaczą po trawie szalone
Skaczą po zbożach po miedzy
Razem się bawią koledzy

Ref Zielone świerszcze zielone
Skaczą po kwiatkach szalone
Bawią się razem na polu
Jak przedszkolaki w przedszkolu

Ref Zielone świerszcze zielone
Skaczą na dworze szalone
Skaczą w przedszkolnym ogrodzie
U nas skakanie jest w modzie 

Ref W przedszkolu skaczą dzieciaki
Radosne mają buziaki
Skacze Pawełek i Ola
Cała ferajna z przedszkola

Ref Zielone świerszcze zielone
Skaczą po trawie szalone
Skaczą po zbożach po miedzy
Razem się bawią koledzy

Ref Zielone świerszcze zielone
Skaczą po kwiatkach szalone
Bawią się razem na polu
Jak przedszkolaki w przedszkolu

Ref Zielone świerszcze zielone
Skaczą na dworze szalone
Skaczą w przedszkolnym ogrodzie
U nas skakanie jest w modzie




25 listopada 2010

MROZY ZGROZY

Idą mrozy ,cała chmara,
Każdy siwy -bródka biała.
Postrach sieją zewsząd wszędzie,
Lepiej jak ich tu nie będzie.

Każdy  trzyma różdżkę w dłoni
Gdy nią dotknie ,wszystko szroni.
Nawet woda słona w Wiśle
Tak zdrętwiała ,biedna ,ściśle.

Co dopiero inne rzeczki,
Lodem skute są bez sprzeczki,
Oni wcale się nie kłócą,
Lód we wszystkie wody wrzucą.

Gdy już stworzą lodowiska
I ulica też jest śliska
Zabierają się za szyby,
Są malarze ,tak jak gdyby.

Nie jak gdyby ,lecz artyści,
To najlepsi naturyści,
Pomalują całe szyby
W polne kwiaty ,w leśne grzyby,

I kosmiczne różne stwory,
Gęste  knieje ,dzikie bory,
Łąki kwiatów wciąż be z końca,
Widać na nich zachód Słońca.

Potem biorą się za drzewa,
Na gałęziach gwiazdki z nieba
Tak dopieszczą ,tak ułożą,
Idą dalej ,dalej mrożą,

Dalej stoją samochody,
W ich chłodnicach mrożą wody,
Bez pardonu ,dla zasady,
I nikt niema na to rady.

Gdy zamrożą okolice
Wszystkie domy i ulice,
Wszystkie szyby ,wszystkie drzewa,
Powracają ,hen do nieba.

Tam położą się na chmurach
Biało siwych kłębów górach
I odpoczywają ,marzą,
Gdy przyjdzie zima ,wyłażą.



29 listopada 2010

BIAŁO W KOŁO NA WESOŁO

Dziś  na biało zasypało ,wszystkie w mieście dróżki,
Cieszą bardzo się maluchy , ślizgać będą nóżki.
Zbychu ,Zocha ,Jędrek z nimi ,już robią ślizgawkę,
Obtoczyły śniegiem w koło ,pod domem sadzawkę.

Nocą zajrzy Biały Dziadek , zwyczaj taki stary,
Od wiek wieków Dziad ma różdżkę ,którą czyni czary.
I tym razem ich nie zawiódł ,zostawił blat szklany,
Ucieszone są dzieciaki ,ziściły się plany.

Tafla lodu skrzy do Słońca ,przyciąga swym blaskiem,
Przyszły na nią razem dzieci ,z uciechą i wrzaskiem
Każde goni jak szalone ,ślizgają na brzuchu
Jaka fajna jest zabawa ,wśród białego puchu

Zbychu łyżwy ma na nogach ,przyniósł mu Mikołaj,
Ledwo na nich biedny stoi ,ma je tuż od wczoraj.
Nie przeszkadza to Zbychowi ,choć cały obity,
Musi mężnie stawić czoło ,w śród nich są kobity.

Zocha śmiało pcha swe sanki ,potem na nie wsiada,
Tak potrafi się rozpędzić ,jakaż ona rada!
Już nie musi prosić mamy by ją popychała,
Choć tak mała jeszcze Zosia ,sama radę dała.

Jędrek dorwał kija kawał ,do hokeja kija,
Goni chłopiec z nim po lodzie a jak się z nim zwija.
Będzie z niego hokeista  jak Mariusz Czerkawski ,
Naśladuje dobrze mistrza -był pilnie ciekawski.

Zima ta królowa śniegu ,dla dzieci radości.
Lecz nie każdy ją tu lubi gdy u nas zagości.
Choć jest mroźna i doskwiera i dosyć jej mamy,
Jest potrzebna na tym Świecie ,tak dzieci kochamy!





LILIA

Długa smukła lilia biała
Gdzieś na łące sobie stała
W perłach bieli lśniły szaty
Śnieżnobiałe pąku płaty

Paź Królowej kolorowy
Przylatywał na rozmowy
Siadał sobie w środku kwiatu
Wieści nosił jej ze światu

Kwiat ploteczek był ciekawy
Sama rosła  pośród trawy
Zapraszała więc owada
Była jemu bardzo rada

Motyl wszystkie zna kwiatuszki
Z której łąki jakie ciuszki
Są w sezonie teraz modne
Czy z fasonem czy wygodne

Jaki kolor w czym do twarzy
O czym każdy kwiatek marzy
Kto piękniejszy jest na łące
Kto ma płatki bardziej lśniące

Które barwy wyraziste
Które zaś za bardzo mgliste
Kto rumieni się w czerwieni
Czy  niebieski się zieleni

Która biel jest bielsza w bieli
Czy stokrotka się ośmieli
I z konwalią stanie w szranki
W ciepłe wiosenne poranki

Kto ma bardziej białe pąki
I królową będzie łąki
Lecz jak gdyby zapomniały
Swą królową bieli miały

Najpiękniejsza biel nad biele
Wam przypomnieć się ośmielę
Nadlatywał Paź królowej
Lilia ma i niema nowej

Lubił motyl z nią rozmowy
W czym był bardzo obrazowy
Wdzięczna jemu Lilia była
Pyłkiem za to go raczyła
25 maja 2010





KONWALIJKA

1 Raz na łące w ciepłym maju
Zielonego blisko gaju
Doborowa gra orkiestra
Jest wiosenna świerszczy fiesta

2 Grają skrzypce i puzony
Flety werble saksofony
Kontrabasy wiolonczele
Trąbki basy tak ich wiele

3 A na czele dyrygent zdolny
Mały szary konik polny
Wymachuje swą batutą
Uśmiechnięty skoczną nutą

4 Przyłączyły się skowronki
Biją brawo im biedronki
Nuty czyste tak radosne
Obwieszczają wszystkim wiosnę

5 Same pszczoły w takt muzyki
Brzęczą dźwięcznie  swoje bzyki
Wszyscy tańczą i śpiewają
A świerszczyki przygrywają

6 Ciepły kropi deszcz majowy
Wszystkie rodzą się odnowy
Białe dzwonki dzwonią w gaju
Wdzięk zapachów czuć jest w maju

7 W samotności w drzewach cieniu
Daje znać o swym istnieniu
Konwalijka mała biała
Też radośnie dzwonić chciała

8 Jej dzwoneczki krople rosy
Wygrywają smutne głosy
Dźwięk ten słychać tak żałosny
Jak nie było by tu wiosny

9 Rosa nie zna nut radości
Monotonia rytmu złości
Usłyszał to słowik w górze
Pierwszym głosem był w tym chórze

10 Wysłał szybko tam kowale
Mrówki które dudnią stale
Uderzają dzwonki czułka
Skoczną nutkę gra wnet spółka

11 W gaju teraz też radośnie
Konwalijka wie o wiośnie
Mrówki dzwonią w takt muzyki
Są radosne wszystkie  smyki
25 maja 2010






DZIEWANNA


1 Pewna panna bardzo łasa

Chciała cukru mieć pół pasa

Wybrała się więc na łowy

Żeby mieć ten problem z głowy



2 Czerwiec Lipiec to miesiące

Gdy na niebie Słońce lśniące

I najlepsze dla pszczół czasy

By na zimę brać zapasy



3 Z koszyczkami sobie hula

Młoda pszczółka prosto z ula

To nad łąką to nad krzewem

Tu wymija się z tym drzewem



4 Tam omija jarzębinę

Ale wciąż ma głupią minę

Cukru nawet na lekarstwo

Jakieś to jest wielkie łgarstwo



5 Okłamały koleżanki

Są stokrotki macierzanki

Nie brakuje żółtych mleczy

Jest to wszystko nie do rzeczy



6 Cukru niema jak nie było

Przykro pszczółce się zrobiło

I zmęczona tak dosadnie

Że na Ziemię zaraz spadnie



7 Szuka blisko lądowiska

Jak najbliżej kraksa bliska

Wtem poczuła zapach słodki

Więc nie będzie już wywrotki



8 Widać z góry plastry miodu

Szybko do nich szybko chodu

I usiadła ,kwiat był duży

Słodki zapach dobrze wróży



9 Samych pąków jest ze dwieście

Musi cukier być tu wreszcie

Gdzież on tu jest ,gdzie schowany

Zwiedza bukiet ach !O rany !



10 Ależ cudne są te płatki

Jakie żółcie jedwab gładki

Te pręciki tak różowe

Wnet odjęło by jej mowę



11 W jednym miejscu i tak wiele

Blisko siebie przyjaciele

W kupie raźniej jakby z lękiem

A zarazem z wielkim wdziękiem



12 W czubku małe ociupinki

Tak żółciutkie te drobinki

Niżej średnie potem większe

A na dole te największe



13 Jest jak palma Wielkanocna

W szyku zwięzła jakże mocna

Ten kwiat to Dziewanna

Rzekł jej Motyl  Moja panna



14 Zrobił na tobie wrażenie ?

 Było moje to marzenie

Znaleźć taki kwiatek słodki

W ulu były o nim plotki



15 Miło odpowiedziała pszczółka

Zanurzona w nim po czułka

Pełna werwy i ochoty

Zabrała się do roboty



16 Prędko szybko wręcz aż chyłkiem

Napełniła koszyk pyłkiem

Potem drugi też po brzegi

Nie zagrożą  jej już  śniegi

25 maja 2010







GOŁĘBIE NA DĘBIE

Na wysokim dębie
Siedzą dwa Gołębie
Z góry widać wszędzie
Rzucają żołędzie

Siedzi Zając śmieszny
Ale on pocieszny
Dostał jednym w czoło
Już mu nie wesoło

Idzie Niedźwiedź sobie
Dostanie się tobie
Żołądź trafił w zęby
Wypadły mu z gęby

Skrada się tam Lisek
Sprytny to urwisek
Podbili mu oczy
We łzach się już boczy

Zobaczyli Wilka
Trwała jedna chwilka
Został ustrzelony
Ogon podkulony

Pasie się Jelonek
W nosek dostał dzwonek
Obok Sarna stała
Także ucierpiała

Borsuk wyszedł z nory
Nie czuje pokory
Trafili go w krzyże
Może się wyliże

Widzą skurczybyki
Nadchodzi Dzik dziki
Z rzuciły żołędzie
Zżarł je wszystkie wszędzie






ROSICZKA


Kto zagadkę tą odgadnie

Kto się podda a kto zbladnie

Ta historia tak straszliwa

Niczym z filmu a prawdziwa



Rzęsy długie jak z okładki

Nie jest córka to sąsiadki

Nie jest diwa to z opery

I ohydne ma maniery



Mroczna bardzo jest zagadka

Przeraziła mego dziadka

Przeraziła moją babcię

Pogubiła w strachu kapcie



Swoim wdziękiem tak rażąca

Biała panna i pachnąca

Trudno oprzeć się jej wcale

Tak przyciąga niebywale



Rzęsy długie kolorowe

Nie są czarne a różowe

Cała lepka jakże słodka

I na pewno nie stokrotka



Nader dziwne ma zwyczaje

Zamieszkuje suche gaje

Nie obchodzą ją zasady

Czai się skrycie na owady



Rośnie sobie w suchych piaskach

Kwiat nie w liściach a potrzaskach

Ni to zwierzę ni roślina

Na obiadek muchy wcina






TRZMIELE NA ŁĄCE



Tyle dźwięków co kolorów

Tyle lasów tyle borów

Tyle łąk i polan tyle

Choć na spacer choć na chwilę



Lecą Trzmiele jest ich wiele

Cała paczka przyjaciele

Każdy kolor ma brązowy

Każdy odcień ma różowy



Każdy serdak inny w szlaczku

Każdy usiadł na swym maczku

Każdy napił się w nim rosy

Słychać bzyków ich odgłosy



Bzyk tu bzyczy brzęczak brzęczy

Brzęk brzęczenia ich nie męczy

Bzyki bzyczą brzęczce bzyki

Brzęczane brzęczą muzyki



Ciepła łąka ,pokłon latu

Pełno Trzmieli pełno kwiatu

Obok łąki stoi łan zboża

Co Szafirem splotła zorza



Swe  kobierce bławatowe

Lazurowo granatowe

I nad nimi chmara Trzmieli

We swym tańcu jakby mięli



Cóż tu dodać więcej można

Łąka hrabina wielmożna

Hrabina dzikiej natury

Pobądź na niej ostaw mury







KONIK



Pewien konik bardzo mały

Tak odważny nadto śmiały

Tak od razu tak bez zwłoki

Wybrał sam się w świat szeroki



Chodzi skacze pędzi w polu

A powinien być w przedszkolu

Lecz choć mały ciekaw świata

Więc po polach śwista lata



Tu przeskoczy dziką różę

W zagajniku czeka burzę

Suszy grzywę w łanie zboża

A w odmętów łąki morza



Wyleguje się do słońca

I tak co dzień tak bez końca

Tak od wiosny do jesieni

Tak rok z roku tak się leni



Bez uprzęży bez kantary

Śmiga sobie pełny wiary

Pełny życia w pełni siły

Każdy dzionek jest mu miły



Zwiedził miasta zwiedził wioski

Całe życie jest bez troski

Całe życie taki wolny

Bo to mały konik polny







MRÓWKI



Chodzą mrówki chodzą w lesie

Każda mrówka coś tam niesie

Byle tylko do mrowiska

Jakoś potem tam to wciska



Jakże szybko każda śmiga

Jaki ciężar przy tym dźwiga

Nawet wcale się nie męczą

Czy ktoś słyszał? Nic nie jęczą!



Czy ze stali ta gromada?

Skąd ta siła u owada?

Takie małe ,a potworek

Uniósł by wnet cały worek



Na nic tu nauka każda

Choć ta sprawa bardzo ważna

Kto by nie chciał tyle siły

By mocarze same były



Na co huty i roboty

Na co statki samoloty

Na co nawet samochody

Więcej miejsca i swobody



Nie chce mi się o tym gadać

Trza by mrówki wyspowiadać

By zdradziły ten swój sekret

Wtedy pisać można dekret







MYSI KOTEK



Słyszał ktoś coś podobnego?

Kot z myszami w chowanego!?

Ja słyszałem i widziałem,

O tym wszystkim napisałem.



Pewien kotek ,cały bury ,

Gonił kiedyś małe szczury.

A że małe ,no to szczurki.

W sam raz duże mysiej dziurki.



W jedną taką mu uciekły,

Tak się kota biedne zlękły.

Spotkały je myszki szare

W swojej norze ,dacie wiarę?



Szczurki małe w mysiej norze?

Tylko w bajkach tak być morze!

Myszy szczury choć podobne ,

Żeby razem ? Jest nie modne!



Jeszcze kotek stoi przy norze,

Czekaj Czesław ,już otworzę,

Wszerz i oścież większe wrota,

Mamo !przyszła ma pieszczota.



Woła mamę myszka mała,

Co w prezencie kotka miała,

Na swe drugie urodziny,

Od całej mysiej rodziny.



Wskoczył Czesiek w mysią norę,

Obiadową miał już porę,

Duża miska pełna mleka,

Ulubieńca myszek czeka.



Mleko lubią wszystkie koty,

Wziął się Czesiek do roboty.

Myszki głaszczą ,tulą kota,

Szczurki szepczą ,to głupota.



Kotek wlazł do mysiej dziurki,

Przeraziły się więc szczurki.

Kotek znany jest z łajdactwa,

Trzęsą bardzo się  biedactwa.



Skończyła się porcja mleka,

Żadna myszka nie ucieka.

Patrzą na to niedowiarki,

Niema na to żadnej miarki.



Kot poprawił wąsy swoje,

Co robimy myszki moje?

Miauknął Czesiek na wesoło,

Utworzymy razem koło?



Zabawimy się dziś w berka?

Ulubiona wszystkich gierka.

Wkoło Cześka tańczą myszki,

Na wesoło ,bez zadyszki,



Czesiek w środku leży sobie,

Delikatnie myszki skrobie.

Którą dotknie ,ta jest skuta,

I ma schować się do buta.



Ta zaś ,która wygra berka,

Ta ,od Czeska ma cukierka.

Szczurki wszystkie oniemiały,

Bawić razem też się chciały.



Czesiek właśnie ich zaprasza,

Najpierw obiad ,pyszna kasza,

Woła mama wszystkie dziadki,

Można liczyć na dokładki.



Wszystkie dzieci gdy pojadły,

Szybko w krótki sen zapadły.

W rzędzie leżą ,obok siebie,

Czesiek z nimi ,w siódmym niebie.



Koniec spania ,czas zabawy,

Kto tu dzisiaj jest niemrawy,

Bury Czesiek podniósł kitę,

I obudził całą świtę.



Znów zabawa jest od nowa

Kto dziś liczy ?Kto się chowa?



Entliczek pętliczek,

Czerwony guziczek,

Na kogo wypadnie,

Na tego bęc .I więc



Czesiu daje dzisiaj oczy!

Znowu ? I Czesiu się boczy.



Zawsze liczę przy tej ścianie,

Zawsze mnie kiwacie dranie.

Czesiu ,przecież masz już wprawę,

Nie psuj wszystkim nam zabawę.



Wszystkie myszki chórem rzekły,

I do dziurek wnet uciekły.

A za nimi małe szczurki ,

Też znalazły sobie dziurki.



Został Czesiu sam przy ścianie,

I na zawsze tak zostanie.

Kotek myszki szuka wszędzie,

I w tej bajce niech tak będzie.



Do dziesięciu wyliczanka,

Teraz ,będzie ,niespodzianka!

Szuka myszek kotek bury,

Już naostrzył swe pazury.



Czesiu wreszcie jest w swym fachu.

Myszki trzęsą się ze strachu.

Wszystkie złapię za ogony!

Miauczy groźnie niestrudzony.



Szczurki w strasznej są obawie,

Nie rozumią tej zabawie,

Kotek ,przecież taki miły,

Prawie się z nim przyjaźniły.



A tu groźny potwór z niego,

Zaskoczone -skąd ? Dlaczego?

Chwile grozy jak w horrorze,

Zjeść nas wszystkich dzisiaj może!



Wsadził łapkę już do dziurki,

Już wystawił swe pazurki.

Drapie ,prawie już dotyka,

Każdy głębiej jeszcze zmyka.



A on dalej ,do ogona,

Taka bestia nie strudzona.

Nie popuści swej zdobyczy,

Nagle -szczurek głośno ryczy,



Chce do mamy ty potworze!

Reszta -ratuj się kto może!

Wniebogłosy słychać wrzaski,

I co? -brawo i oklaski!



Było dzisiaj tak fajowo,

Nastraszyłeś wszystkich zdrowo,

A najbardziej małe szczurki,

Żaden nie chce wyleźć z dziurki.

Się wie ,macie w domu kota,
Kota !Nie jakaś lichota,
Adrenalina -to u mnie,
Miauknął Czesław dumnie.

Długo głaskały myszki kotka
Podobała im się psotka
Za to szczurki wszystkie czmychły
Też i koniec bajki rychły

Czasem rzeczy niemożliwe,
Kiedyś stają się prawdziwe.
Kot z myszami żyje w zgodzie,
                                                                               Może blisko ,w twej zagrodzie?


       





DZIEŃ MATKI



Mała Kasia nie śpi wcale

Ucieszyły ją korale

Dla zabawy mama dała

Bo ta Kasia spać nie chciała



Jaką Kasia ma radochę

Mama zaś spokoju trochę

Robić może coś innego

Nic w tym przecież jest dziwnego



Tylko dziecko musi wiedzieć

Że na tyłku trzeba siedzieć

Nie zawracać mamie głowy

Na co mamie problem nowy



Obowiązków tyle w domu

I nie żali się nikomu

Sama krząta się tu biedna

Zrozum wreszcie córko wredna









MASKI

Płynie sobie rekin duży,

Aż się woda za nim kurzy!

Chwilę po nim ,drugi ,biały!

Pewnie obaj coś zwąchały!



Musi gdzieś być niezłe żarcie,

Może knajpy jest otwarcie?

I za darmo dają drinki,

Dziwne mają jakieś minki.



Jakbym chciał się ich zapytać,

Mógłbym biedy się napytać.

W takim razie siedzę cicho,

Po co drażnić mi złe licho?



Coraz szybsze te rekiny

Takie silne ,jak maszyny.

Prą do przodu bez zadyszki!?

Rozbolały by je kiszki?



Do wychodka tak się spieszą?

E ,nie ,teraz to się cieszą?

Uśmiechnięte niesłychanie,

Z czegóż cieszą się te dranie?



Może skarb odkryły złoty?

Usłyszałbym jakieś ploty.

Nic z tych rzeczy ,coś innego,

Co to może być takiego?



Płyną obaj uśmiechnięci,

Aż mnie w brzuchu mocno kręci!

Muszę wiedzieć co te dranie,

Co takiego mają w planie?



Gdzie się spieszą i się cieszą?

Może znowu coś nagrzeszą?

Jest możliwe po nich wszystko!

Tak się głowił biedaczysko!



Tak się głowił dwie godziny,

Sam miał różne głupie miny,

Lecz ,nie wzbudził sam sensacji,

Bo i z czego ?Z jakiej racji?



Nikt tu nie jest tak ciekawski,

Jak mój sąsiad ,pan Bychawski.

Gdy to wszystko opowiadał,

To raz wstawał ,to znów siadał.



I w tym wszystkim najdziwniejsze,

Są to jego sny dzisiejsze!

Ludzie mają różne maski,

Jak ciekawski pan Bychawski.








MROCZNA DRZEMKA



Drzemie Zając na kanapie

Drzemie  mocno bo aż chrapie

Aż tak mocno ,mokry prawie

Sen ma ,jakby był na trawie



Leży sobie pośród drzewek

Lecz nie leśnych a marchewek

Tak czerwonych blado krwistych

Jakże smukłych  i soczystych



Wreszcie najem się do syta

Sam się Zając siebie pyta

Już chce ugryźć zęby wbija

Przed oczyma widzi kija



Coś oszalał przestań boli

Tu nikt tobie nie pozwoli

Żebyś kąsał mnie bezkarnie

Skończysz Zając za to marnie



Popełniłeś straszne czyny

Władzę mają tu rośliny

Chwilę potem sąd wysoki

Orzekł ciężkie dwa wyroki



Pierwszy wyrok ,życie całe

Będziesz mieszkał tu na stałe

I podlewał nas obficie

Zbrzydnie tobie lekkie życie  



Drugi wyrok ,wszystkie chwasty

Zjadał będziesz bez omasty

Jeszcze co dzień od niedzieli

Się porządnie las ten pieli



Taką karę mu orzekli

Tu się Zając cały piekli

Wymyśliły sobie modę

Ja mam nosić dla nich wodę



Mnie obarczać taką  karą

Niech wynajmą Kozę Starą

Ona lubi te chaberdzie

I wyskubie wszystkie wszędzie



Serce drży mu jak osika

Jak to Zając ,szybko znika

Pędzi na łeb i na szyję

Gdzieś na pewno się ukryje



Lecz marchewek las szeroki

Czarne chmury i obłoki

Mu nad głową się zebrały

W kropce Zając jest już cały



Nie ma gdzie się schować biedny

Czemu świat jest taki wredny

Czemu zawsze jest pod górę

Czemu zmyślasz taką bzdurę



Tu usłyszał głos z daleka

Od problemów kto ucieka

Weź się Zając do roboty

Skończą wszystkie się kłopoty



Wiele mu się jeszcze śniło

Czy cokolwiek to zmieniło

Sen podobno leczy rany

Umysł czysty gdy wyspany





ŻYCZENIA DO MIKOŁAJA 




Siwą ma brodę Mikołaj Święty

Cóż ,całe życie jest wciąż zajęty.

Paczki pakuje i czyta listy

Każdy jest z wiarą od optymisty.



Tym większa paczka ,czym większa wiara;

Obowiązuje taka tu miara.

I niezależnie od wieku ludzi,

Każdy list w sercu radość mu wzbudzi.



Pisza mu wszyscy ,wręcz pokolenia,

Niektóre listy są od niechcenia.

Tak piszą właśnie te niedowiarki.

A może jednak , przejdą ich ciarki.



Najwięcej piszą najmłodsze dziatki,

I też największe w nich mają wpadki.

Może tak nie jest , tylko fajowo,

Najmłodsi myślą trzeźwo i zdrowo.



Nic mu w bawełnę nie owijając

Nie prosząc piszą , piszą żądając!

A to rowery , dziwne skutery

I wynalazki z nie jego ery,



Nowe sukienki i ciepłe swetry,

Deski snowboardu ,bajera getry.

Jeden aż żądał wymiany taty,

Bo nie przynosił wcale wypłaty.



Tak rozwydrzone zaś inne dziecko,

Chciałoby szybką pomoc zbójecką.

Są w jego szkole natrętne dranie

I chciałby sprawić im tęgie lanie.



Znów nastolatki o miłość proszą

A w tajemnicy ,się nie obnoszą.

Kawalerowie chcą żon z posagiem

Tak dalej ,słowem ;jak wielkim magiem



Musiał by zostać Mikołaj Święty,

Tak mu te listy zachodzą w pięty.

Mikołaj tak się  troi i dwoi ,

Niektórych zleceń aż sam się boi.



Codziennie prosi Pana o siły,

Jest mu frasunek ludzi tak miły.

Zdrowy rozsądek tylko w nim działa .

Wtedy jest paczka troszkę zbyt mała.



Gdy już nadchodzi ten dzień świąteczny

I też nie każdy był przecież grzeczny,

A jednak rano ,pod swą poduszką,

Znajdziesz podarek ,czasem z odnóżką.



A to zależy z ilości grzechów

Rózga jest wielka ,i nie do śmiechu.

Na przyszłość daje tak ostrzeżenie.

Mikołaj spełnia każde marzenie!

5 grudnia 2010



ŚWIĘTY MIKOŁAJ 







Dzwonią dzwonki jadą sanie

Pędzą żwawo renifery,

Ciemna noc go znów zastanie,

Któż to takie ma maniery?



Nocą ślizgać się po śniegu?

Jak by dnia niebyło wcale?

W tajemnicy ,w ciągłym biegu,

I co roku zawsze stale?



Dobrze wiedzą wszystkie dzieci,

Znają ową tajemnicę,

Gdy na niebie gwiazdka świeci,

Wyczekują tą rocznicę.



Zewsząd dostał długie listy,

Wszystkie napisały dzieci.

Choć zamieć ,wiatr porywisty,

Wśród obłoków sobie leci.



Na swych saniach ma podarki,

Dla każdego coś fajnego,

Niech uwierzą niedowiarki,

Sam prezenty mam od niego.



Z brodą długą ,dziadek siwy,

I z uśmiechem wciąż na twarzy,

Jest Mikołaj to prawdziwy,

Wszystkie dzieci sercem darzy.



Z dawien dawna ,od stuleci,

A historia się powtarza,

Wyczekują w oknach dzieci,

I pilnują korytarza.



Każde złapać chce za rękę,

Na gorącym go uczynku,

Lecz on znajdzie zawsze wnękę

W czasie snu lub odpoczynku.



Wślizgnie się niepostrzeżenie,

Znajdzie sobie pusty pokój,

Jakież potem jest zdziwienie,

W sercach zaś miły niepokój.



Gdy zobaczą te prezenty

Już zapomną o zasadzce,

Każdy z nich jest wniebowzięty,

Za rok myślą znów o schadzce.



Chcąc zobaczyć Mikołaja,

Widzieć go na własne oczy,

A on znowu robi jaja,

I tak ciągle ,tak się droczy.



Nie rozumią to maluchy,

I ja również nie pojmuje,

Ale doszły mnie raz słuchy,

W żartach dobrze on miarkuje.



5 grudnia 2010







BAJKOWA KPINA




Idzie sobie krasnoludek przez leśną polanę,

Tuż za dębem ,w starym pieńku ,ma ukrytą bramę.

Za tą bramą ;tajemnicza kraina radości,

Każdy ponoć o niej marzy i pęka z zazdrości.



Wszyscy piękni i wysmukli ,aksamitna cera,

Wszyscy młodzi ,uśmiechnięci ,każdego twarz szczera.

Każdy stroje ma od Diora ,albo od Versace,

Każdy tutaj jest szczęśliwy ,nawet tańczą cha che.



Żeby można przejść przez bramę ,jeden jest warunek;

Tajemniczy od krasnala ,trzeba wypić trunek.

Lecz ten krasnal ,Kwaśna Mina ,tak on się nazywa,

Z czarodziejskiej jest krainy ,nikt nie wie gdzie bywa.



Gdy już czytasz ty tą bajkę ,też masz kwaśną minę?

Ja też miałem gdy pisałem ,taką wielką kpinę,

Lecz nie kwaśną a radosną ,od ucha do ucha,

Kto w dwudziestym pierwszym wieku ,bajek takich słucha!






ZIMOWE GILE



Spoglądam w okno ,patrzę przez chwilę,

Biało na zewnątrz ,na drzewie gile.

Blisko jest karmnik a w nim nasionka.

Gila do środka zaprasza żonka.



Patrzę tak dalej ,dał się zaprosić,

Nie musi żonka obiadu nosić.

Z frunęła pierwsza a mężuś za nią,

Porządny mężuś ,słucha swą panią.



Ona zaczęła ,pierwsza coś dziobie,

Stuka swym dziobkiem i nóżką skrobie.

Jak dobra żonka ,obiad szykuje.

Diun diun diun proszę  ,dobrze smakuje.



Ćwierknęła dźwięcznie do swego gilka,

A gil jej na to ,dy dy dy chwilka,

Poprawie tylko czapkę na głowie,

Było po całej ,try try rozmowie.



Obiad gil wcina wcina gilowa

Głodni są bardzo ,na co rozmowa.

Pojedli sobie ,głaszczą swe brzuszki,

Patrzę w to okno -śliczne papużki,



Ona w kolorach on kolorowy,

Na tle tej bieli -świat jest różowy.

Dobrze mieć blisko karmnik na drzewie.

Zima w kolorach .O tym nikt nie wie!





KONTAKTY



Rzekł żyrandol do kontaktu

Nie masz pan tu za nic taktu

Tak odłączać mnie od prądu

Samowolnie i bez sądu



Lampki zgasły mi od roku

Dokąd będę żył w tym mroku

Ty na ścianie ja suficie

W jednej sieci nasze życie



Weź się zlituj pan nade mną

I się w sieci połącz ze mną

Na co po co takie krzyki

Zaśniedziały   moje styki



Kontakt rzekł do żyrandola

Elektryka jest tu wola

On kanały poprzetyka

I popłynie elektryka



Jest elektryk pan od prądu

Wsadził bolec od przyrządu

Sprawdził omy i ampery

Prąd popłynął bez bariery










ŻABA I KACZKA



Płynie sobie żaba w stawie

Już na brzegu była prawie

Wtem do stawu wpada kaczka

I spłoszyła nam pływaczka



Kaczka sama jest zdziwiona

Czemu żaba tak szalona

Dała w głębie nura z razu

Przecież ja nie jadam płazów



A czort cię tam wie

Kto dzisiaj co je



Pomyślała żabia sobie

Niech ta kaczka innych dziobie

Jak pomyśli ślimak wodny

I  ptak będzie bardzo głodny



Na dnie wolę być

Duża ,trza się kryć



Pływa sobie dalej kaczka

Lecz na żabę niema smaczku

Łyka sobie wodne trzciny

Głupie kacze robi miny



Jednakie ptactwo

A więc łajdactwo



Widzi z dołu żaba kaczkę

I ze strachu ma już sraczkę

To są duże wielkie kpiny

Nie wypłynę z stąd -za Chiny !



Topić się wolę

Niż w kaczym wole



Z niepokojem kaczka patrzy

Nic na wodzie się nie znaczy

Niema żaba ekwipunku

Czy udzielić jej ratunku



Zresztą palcie sześć

Nie chciałam jej jeść



I odleciała

Żaba została








SÓWECZKA MAŁA



Mała Sóweczka wręcz makóweczka

Lata po lesie jak jaskółeczka

W ogromnej puszczy w swej Białowieży

Skacze po drzewach w powietrzu Bierzy



W drzewie jest dziurka to jej mieszkanie

Wygląda z niego gdy tylko wstanie

A gdy już słońce w górze zaświta

Cała w radości śpiewem go wita



Każdemu ciężko jest w samotności

To też i ona chciała by gości

Najlepiej jeden samczyk wytworny

By z nią zamieszkać musi być wolny



W dziupli ma gniazdko puchem ścielone

Fajnie by było by tulił żonę

Codziennie śpiewa i nawołuje

Może przyleci tak wyczekuje



Pewnym porankiem  ,w brzydkiej pogodzie

Słońca nie było ,było po chłodzie

Siedzi w swej dziupli patrzy przez dziurkę

I co tam widzi  ,widzi wiewiórkę



Skacze bidula trzęsie się cała

Też by do dziupli schować się chciała

To zawołała niech przyjdzie w gości

Lepiej we doje niż w samotności



Cieszy się sówka ,cieszy wiewiórka

Od tego czasu przyjaźń i spółka

Ale wiewiórka jak to wiewiórka

Szuka orzechów to dała nurka



Mieszka znów sama  ,sóweczka w domu

I nie zależy na niej nikomu

Nikt nie przychodzi nawet w gościnę

Sóweczka biedna ma smutną minę



Wiosna już w pełni las się zieleni

A sówka nasza z nudów się leni

Nagle śpiew miły jak piorun z nieba

Na równe nogi więcej nie trzeba



Patrzy sóweczka siadł na konarze

To jest ten Książe o którym marzę

Zrobiła pozy wydała dźwięki

Książe się przyjął jadł jej już z ręki



W ogromnej puszczy w tej Białowieży

Mieszka rodzina i w siebie wierzy

Jest tata mama i są pisklaki

Teraz na obiad młócą pędraki




WODNIK


Pływa  po stawie ludzik zielony

Z pod kapelusza wystają glony

Umie czarować ma płetwy żabie

I jest jak ryba na ciągłej labie



Ma w nosie troski brzydzi go praca

Brak mu rachunków to nie opłaca

Żyje na luzie niczym jak w raju

Gdzież jest ten wodnik w jakim on kraju



Sprytnej bestyjki mroczne sekrety

Poznać nie można ,oj nie ,niestety

Na jaw publicznie gdyby to wyszło

Cóż by z tej bajki wtedy nam przyszło



Znikły by z razu nasze marzenia

Również w ślad za tym dziwne wierzenia

Świat byłby wtedy szarawo czarny

Bez dozy magii ,umysł jest marny.






JAMNIK



Mamy święto miasta Kraka.

Wlecze za nim się pokraka,

Ciągnie długiej pieska smyczy

Jeszcze głośno wrzeszczy ,krzyczy.



Nie nadąża pan pokraka

Wciąż wstrzymując swego psiaka.

Nawet truchcik do światełka?

Masz iść ,ty nie jesteś pchełka!



Taki pieski żywot w mieście.

Choć raz muc tak ,choć raz wreszcie

Tak pobiegać na polanie .

Co ty na to ,no co panie?

------------------------------

Społem w mieście są chodniki

Zatłoczone przez jamniki.

Jak rój węży w legowisku

Pędzą kupą widowisku.



Wyczesani wychuchani

Nawet są tu i ubrani,

Dziś wysmukli w dostojności

Nie inaczej ,Kraków gości.



Ma być nawet król królowa

Będzie wybór ,para nowa.

Szczeka jamnik na jamnika

Ustąp bracie mi chodnika .



Pan popuścił więcej wodze

Chce rozpędzić się na drodze.

Robisz jamnik ceregiele

Mój pan też pozwolił wiele.



Nie osiągniesz dziś wyniki

Popatrz ,Kraków to jamniki.

Naszym panom jest na chwałę

Zatłoczone miasto całe.



Wiesz co powiem ci jamniku,

Nam jest lepiej na trawniku.

Pan na kocu niech się byczy,

Jamnik biegać chce bez smyczy!






WIEWIÓRKA 



Płynie sobie niebem chmurka

Pod dębiną stoi wiewiórka

Wokół mnóstwo jest żołędzi

Drapie głowę tak ją swędzi



Nie zabrała gapa worka

Została jej tylko norka

Ma żołędzi całą furę

Tak jak krecik kopie dziurę



Wykopała dół szeroki

Pod dębiną dość głęboki

Zagrzebała w nim żołędzie

No to dziś na tyle będzie



Spadły śniegi zawierucha

A wiewiórka w łapki dmucha

Zima groźna ciężkie czasy

Skończyły się jej zapasy



Poszła szukać pod dębiną

Wszędzie biało jak to zimą

Nie znalazła swej kryjówki

Wyparowała jej z główki



Co to będzie co to będzie

Gdzie podziały się żołędzie

Znów wiewiórka ledwo przędzie

A żołędzie były wszędzie





13 maja 2010

ORLIKI



Dziś na Szlaku Orlich Gniazd

Jest harcerski wielki zjazd

Wszystkie szczepy duże małe

Zjechały się tu na stałe



Nawet zuchy te maluchy

Szlak chcą zdobyć chodzą słuchy

Na ramionach mieć sprawności

Dla splendoru i godności



Każdy zamek każdy gród

Kiedyś bronił polskich wrót

Polski oręż polski miecz

Dla harcerzy wielka rzecz



Taka jest tradycja kraju

Tu historii i zwyczaju

Polskie gniazda polskie sioła

Dla młodzieży tu dzież szkoła



Uczy o tym się zuch mały

Rycerskości wiecznej chwały

Harcerz każdy patriota

W jego sercu honor cnota




3 komentarze:

  1. Moim dzieciom te bajko wierszyki sie bardzo podbaja. Daje plus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli Mama daje plusa,
      do pisania jest pokusa.
      serdeczne dzięki i polecam się jeszcze!
      pozdrawiam dzieci i MAMĘ też

      Usuń
  2. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń